-Aaaaa - ziewnęłam, siadając i przeciągając się równocześnie. Tak dobrze mi się spało ! To chyba przez ten materac, taki mięciutki...
Zawsze rano coś mnie rozpraszało, zamiast zrobić jakąś rzecz, patrzyłam lub myślałam o jednej i po prostu zasypiałam na siedząco. Ale dzisiaj tak nie było.
Poczułam zapach omleta. Jak ja je kochałam ! Jadłam je z rodziną bardzo rzadko, więc moja twarz rozpromieniała radością.
Powoli wstałam z łóżka. Powtórzyłam tą czynność, a mianowicie, przeciąganie się. Wsunęłam stopy do kapci i ruszyłam w stronę łazienki. Będąc w niej umyłam zęby i pomalowałam się. Z ubraniem poczekałam, ubiorę się po śniadaniu...
Weszłam wesołym krokiem do kuchni.
-Hej !
-O, to już słońce wstało ?
Poczułam, że się rumienię, więc szybko usiadłam do stołu.
-Mam nadzieję, że omlet będzie Ci smakować...
-Ja to wiem, że będzie :)
-Hehe..-tym razem on się zarumienił, dojrzałam to, ale nic nie powiedziałam. Tylko napawałam się tą chwilą.
Podszedł, nałożył mi omleta uśmiechając się przy tym. Odłożył patelnie, oparł się o blat i z założonymi rękoma przypatrywał się mi, z uśmiechem.
-Czym Ty to przyprawiłeś ? - popatrzyłam się na niego wielkimi oczyma.
-Hahahaha ! - zaczął się śmiać - chcę zobaczyć Twoją reakcję po skosztowaniu omleta.
-Aaaa - uśmiechnęłam się.
Ukroiłam kawałek i włożyłam do ust. Kiepsko kłamałam, więc wiedziałam, że go nie wrobię, choć mnie strasznie korciło. Zaczęłam się uśmiechać.
-Michael, to jest przepyszne !
-Serio ?
-No serio. Naucz się jednego o mnie - ja nie potrafię kłamać. Może razem zjemy ? Nie mogę tak jeść i patrzyć jak Ty tak stoisz...
-No jeśli tak nalegasz...
Usiadł obok mnie. Jedliśmy jednym widelcem, więc ta sytuacja wydawała mi się bardzo romantyczna.
Gdy zjedliśmy, niechętnie wstałam od stołu.
Michael zrobił to samo i powiedział mi do ucha.
-Załóż pod ubranie strój kąpielowy - a gdy poszedł do łazienki puścił do mnie oczko.
Wzruszyłam ramionami i poszłam z naręczem ciuszków do łazienki. Z niej krzyknęłam rurami do Michaela.
-A mam się ubrać tak na plażę?!
-Tak !!
-Okey.. - powiedziałam do siebie.
Najpierw założyłam czarną bluzkę na ramiączkach. Następnie sięgnęłam po czarną miniówkę. Pod koniec założyłam takie czarne "skarpety". Były to tak jakby podkolanówki, tylko bez miejsca na stopy.
Moim ostatnim etapem było uczesanie włosów. Zrobiłam sobie kitkę, która świetnie pasowała do tej kreacji. Do kieszonki miniówki włożyłam błyszczyk do ust.
Oczywiście, pod tym wszystkim był strój kąpielowy. Jak zwykle - czarny.
Gdy wyszłam z łazienki, Michael zagwizdał.
-Łaaaał !!
-Co ?
-Ślicznie wyglądasz !
-Dziękuję... - no nie, czy ja znowu się rumienię ??
-Choć, słodka..
Wziął mnie za rękę i wyszliśmy z domku.
-Michael...-zwróciłam się do niego - Ty nie nagrywasz dzisiaj płyty ?
-Nie, postarałem się o dzień dla nas , wyłącznie.
-Ooo, jesteś kochany ! - przytuliłam się do niego. Tak ślicznie wyglądał ! Ta biała koszula świetnie pasowała do czarnych jeansów. A te loczki aż chciało się dotknąć i nie puszczać.
Na plaży była pustka, cieszyło mnie to.
-Mamy chwile dla siebie... - uśmiechnęłam się.
-Taak - przytulił mnie.
Zdjęliśmy ubrania i zaczęliśmy biegać po plaży. Michael wepchnął mnie do wody, wściekła , wciągnęłam go za sobą.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Miał w nich iskierki. Tak się cieszył ! To był piękny widok. Przybliżył się do mnie i musnął me wargi swoimi. To było takie słodkie... Muskał me usta i głaskał włosy...
W kocu zrobiło mi się zimno.
-Michael..zimno mi...
-Choć szybko na brzeg...
Położyliśmy się na ręcznikach i odpoczywaliśmy. W końcu zaczęliśmy się ganiać. Zagapiłam się na jego piękny uśmiech i się wywróciłam.
-Susie, nic Ci nie jest, prawda ? - podbiegł do mnie.
-Nie, w porządku skarbie, tylko trochę kolano mnie boli, ale tak to spoko...
-Na pewno ?
-Tak tak...
Wróciliśmy do domu, zjedliśmy, ale gdy zbliżał się zachód słońca, chcieliśmy się na niego wybrać.
Staliśmy na plaży, przytulając się i patrząc sobie w oczy. Nagle Michaela coś ruszyło.
-Mam pomysł na piosenkę !!! I to - o Tobie !!!
-Super - uśmiechnęłam się.
Ciekawe, jak będzie brzmieć...
piątek, 7 maja 2010
wtorek, 4 maja 2010
Wredny nauczyciel.
-Susie!Susie!
-Ymm...Tak ? - wyrwałam się ze swych namyśleń.
-Czy zrobiłaś zadanie?
-Jeszcze nie...
-Wszyscy na Ciebie czekają. Ta sytuacja ma miejsce kolejny raz. Co się z Tobą dzieje?
-Jestem cienka z Francuskiego, nic na to nie poradzę...
-A wizyta u dyrektorki pomoże?
-Co?
-Już, do dyrektorki!
-Ale..
-Już!
Spakowałam niechętnie książki od Francuskiego i wyszłam z sali. Weszłam do gabinetu dyrektorki, zastając pulchną panią na fotelu, z krótkimi, puszystymi blond włosami, okularami i małymi, niebieskimi oczkami, które po moim wejściu zrobiły się wielkie.
-Dzień dobry...
-Dzień dobry, Susie, a co Ty tu robisz? Myślałam, że jesteś wzorową uczennicą!Dostałam telefon od pana Blake'a.
-Ja po prostu jestem słaba z francuskiego i za żadne skarby nie mogę się na niego nauczyć, choć poświęcam na to dużo czasu.
-To się dzieje monotonnie. Jeśli nauczysz się czego i wkujesz na blaszkę, to jakoś dasz radę, chociaż na mierny. Cóż, muszę zatelefonować do Twojej mamy, możesz już iść.
-Do widzenia...
-Do widzenia - odparła opryskliwie. Chyba straciła do mnie miłe nastawienie.
W domu już czekała na mnie mama, po jej wyrazie twarzy wywnioskowałam, że nie ma mi nic miłego do przekazania.
-Siadaj Susie.
Usiadłam posłusznie i jak zwykle, robiłam za niewiniątko. Choć widocznie, już nie miałam szans.
-Masz się zacząć uczyć ! Francuski wisi Ci jak pstryczek na szyi !
-Ok, zacznę się lepiej uczyć. Mogę iść do mojego pokoju ?
-Tak. Dostajesz karę na dwa miesiące, zero telewizji, komputera, telefonu i imprez, tylko szkoła, dom i nauka.
-OK...
Szybciutko podreptałam po schodach do swojego pokoju, aby nie słuchać zrzędzeń mojej mamy, które już co trochu mnie irytowały...
Chwyciłam szybko telefon komórkowy i wybrałam nr Michaela.
-Michael!
-Co się stało ?
-Sorki że przeszkadzam, ale mama dała mi karę na dwa miesiące, nie mogę wychodzić, nie mogę siedzieć przy komputerze, telewizji i telefonie...
-O nie ! Mieliśmy się spotkać !
-Spokojnie, ciocia Susie coś wymyśli, hehe...
-Hehe, zawsze umiesz rozbawić :D
-Okey, telefon schowam do szuflady na bieliznę i powiem mamie, że telefon zgubiłam. A dziś w nocy, około 3:00, przyjedziesz limuzyną i zamieszkam u Ciebie, bo ja tu cierpię katusze !
-Dobrze. Przygotuj się na 3:00, bądź spakowana i przyszykowana.
-Okey, teraz się zdrzemnę...
-Dobrze, nabierz sił i zjedz coś. Dobrze, ja idę nagrywać płytę, a Ty odpoczywaj.
-Okey, dzięki za troskę, do 3:00.
-Papaa.
Nacisnęłam czerwony klawisz kończący rozmowę i schowałam telefon tam, gdzie mówiłam - do szuflady na bieliznę.
Zeszłam powoli i po cichu na dół. Mamy nie było, a liścik leżał na stole w jadalni.
"Będę jutro o 15:00. Pojechałam do koleżanki nocować. Dawno się nie widziałyśmy, pozdrawiam, mama".
-TAK ! - krzyknęłam na cały dom, lecz gdy zdałam sobie sprawę, co właśnie zrobiłam, odruchowo zasłoniłam sobie usta dłonią.
-Uff...
Weszłam na górę do pokoju i zaczęłam pakować torby. Skończyłam ok. 20:00. Chciałam ślicznie wyglądać, a więc weszłam do łazienki z naręczem moich najlepszych ubrań. Najpierw umyłam włosy i wysuszyłam, umyłam oczywiście szamponem truskawkowym. Ubrałam się w lateksowe spodnie, wielki pasek, białą bluzkę i rozpiętą, żółtą koszulę, która była schowana do spodni, jednak nie całkiem.
-Uuu, nieźlee - powiedziałam, patrząc w moje wielkie lustro .
Teraz była pora na fryzurę. Tylko przeczesałam lekko włosy, bo moje loki uwielbiałam trzymać w lekkim nieładzie.
Oczy pomalowałam czarną kredką i czarnym cieniem. Pomalowałam rzęsy, a usta różową pomadką.
Na ręce założyłam jeszcze czarne rękawice. Takie bez palców.
-No, Susie, ładna z Ciebie sztuka, ok, gotowa ! - krzyknęłam do lustra.
Na zegarku wybiła 3:00 . Trzy minuty po usłyszałam klakson limuzyny.
-Już biegnę !
Zeskoczyłam z torbami z okna, myślałam, że wyląduję na ziemi, ale silne ramiona złapały mnie tuż nad ziemią.
-Michael, ja tak tęskniłam !
-Ja też !
Zaniósł walizki do bagażnika i zaniósł mnie do limuzyny. Usiadł blisko mnie i objął mnie ramieniem.
-Nie wiesz, jak tęskniłem...
-A ja? Strasznie !
-Wow, Susie, przepięknie wyglądasz !
-Oh, serio ?
-Tak ! Strasznie ! A Twoje włosy tak pięknie pachną !
-Dzięki...
Gdy znaleźliśmy się u niego w domu, odebrało mi mowę.
-Jak tu przepięknie !
-Idź się rozgość, a ja zaniosę Twoje torby.
Wędrowałam po pięknym domu. Dotykałam pięknych, dębowych mebli. Michael zaniósł moje torby do pokoju i mnie zawołał.
-Czekaj, rozpakuję moje torby.
-To wygląda na zapas na wojnę !
-Hehe - zarumieniłam się. Rzeczywiście, trochę tego było...
-Słodka jesteś, jak się wstydzisz...
-Dzięki...
Gdy się rozpakowałam, Michael mocno mnie uściskał.
-Strasznie tęskniłem...
-Ja też...A jak tam Ci idzie z ...
Nie dokończyłam, bo zatkał mi usta namiętnym, czułym, romantycznym i sugestywnym pocałunkiem. Widziałam mroczki przed oczami.
-Susie, oddychaj!
-Wybacz...-przygryzłam wargę.
-Dobra, idę się myć. A Ty też ?
-No.
Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Gdy się umyłam, umyłam zęby i założyłam piżamę, ułożyłam się wygodnie w łóżku.
Usłyszałam zamykane drzwi od pokoju, odwróciłam się i zauważyłam go. Krople wody spływały po jego wyćwiczonym torsie, a jego anielski uśmiech doprowadzał mnie do wypieków.
Gdy się koło mnie położył, zapachniało wanilią...
Poczułam rękę na moich włosach i na talii. Jedną głaskał moje włosy a drugą mnie trzymał.
Zasypiałam, słysząc jego słowa :
-I love you...
-Ymm...Tak ? - wyrwałam się ze swych namyśleń.
-Czy zrobiłaś zadanie?
-Jeszcze nie...
-Wszyscy na Ciebie czekają. Ta sytuacja ma miejsce kolejny raz. Co się z Tobą dzieje?
-Jestem cienka z Francuskiego, nic na to nie poradzę...
-A wizyta u dyrektorki pomoże?
-Co?
-Już, do dyrektorki!
-Ale..
-Już!
Spakowałam niechętnie książki od Francuskiego i wyszłam z sali. Weszłam do gabinetu dyrektorki, zastając pulchną panią na fotelu, z krótkimi, puszystymi blond włosami, okularami i małymi, niebieskimi oczkami, które po moim wejściu zrobiły się wielkie.
-Dzień dobry...
-Dzień dobry, Susie, a co Ty tu robisz? Myślałam, że jesteś wzorową uczennicą!Dostałam telefon od pana Blake'a.
-Ja po prostu jestem słaba z francuskiego i za żadne skarby nie mogę się na niego nauczyć, choć poświęcam na to dużo czasu.
-To się dzieje monotonnie. Jeśli nauczysz się czego i wkujesz na blaszkę, to jakoś dasz radę, chociaż na mierny. Cóż, muszę zatelefonować do Twojej mamy, możesz już iść.
-Do widzenia...
-Do widzenia - odparła opryskliwie. Chyba straciła do mnie miłe nastawienie.
W domu już czekała na mnie mama, po jej wyrazie twarzy wywnioskowałam, że nie ma mi nic miłego do przekazania.
-Siadaj Susie.
Usiadłam posłusznie i jak zwykle, robiłam za niewiniątko. Choć widocznie, już nie miałam szans.
-Masz się zacząć uczyć ! Francuski wisi Ci jak pstryczek na szyi !
-Ok, zacznę się lepiej uczyć. Mogę iść do mojego pokoju ?
-Tak. Dostajesz karę na dwa miesiące, zero telewizji, komputera, telefonu i imprez, tylko szkoła, dom i nauka.
-OK...
Szybciutko podreptałam po schodach do swojego pokoju, aby nie słuchać zrzędzeń mojej mamy, które już co trochu mnie irytowały...
Chwyciłam szybko telefon komórkowy i wybrałam nr Michaela.
-Michael!
-Co się stało ?
-Sorki że przeszkadzam, ale mama dała mi karę na dwa miesiące, nie mogę wychodzić, nie mogę siedzieć przy komputerze, telewizji i telefonie...
-O nie ! Mieliśmy się spotkać !
-Spokojnie, ciocia Susie coś wymyśli, hehe...
-Hehe, zawsze umiesz rozbawić :D
-Okey, telefon schowam do szuflady na bieliznę i powiem mamie, że telefon zgubiłam. A dziś w nocy, około 3:00, przyjedziesz limuzyną i zamieszkam u Ciebie, bo ja tu cierpię katusze !
-Dobrze. Przygotuj się na 3:00, bądź spakowana i przyszykowana.
-Okey, teraz się zdrzemnę...
-Dobrze, nabierz sił i zjedz coś. Dobrze, ja idę nagrywać płytę, a Ty odpoczywaj.
-Okey, dzięki za troskę, do 3:00.
-Papaa.
Nacisnęłam czerwony klawisz kończący rozmowę i schowałam telefon tam, gdzie mówiłam - do szuflady na bieliznę.
Zeszłam powoli i po cichu na dół. Mamy nie było, a liścik leżał na stole w jadalni.
"Będę jutro o 15:00. Pojechałam do koleżanki nocować. Dawno się nie widziałyśmy, pozdrawiam, mama".
-TAK ! - krzyknęłam na cały dom, lecz gdy zdałam sobie sprawę, co właśnie zrobiłam, odruchowo zasłoniłam sobie usta dłonią.
-Uff...
Weszłam na górę do pokoju i zaczęłam pakować torby. Skończyłam ok. 20:00. Chciałam ślicznie wyglądać, a więc weszłam do łazienki z naręczem moich najlepszych ubrań. Najpierw umyłam włosy i wysuszyłam, umyłam oczywiście szamponem truskawkowym. Ubrałam się w lateksowe spodnie, wielki pasek, białą bluzkę i rozpiętą, żółtą koszulę, która była schowana do spodni, jednak nie całkiem.
-Uuu, nieźlee - powiedziałam, patrząc w moje wielkie lustro .
Teraz była pora na fryzurę. Tylko przeczesałam lekko włosy, bo moje loki uwielbiałam trzymać w lekkim nieładzie.
Oczy pomalowałam czarną kredką i czarnym cieniem. Pomalowałam rzęsy, a usta różową pomadką.
Na ręce założyłam jeszcze czarne rękawice. Takie bez palców.
-No, Susie, ładna z Ciebie sztuka, ok, gotowa ! - krzyknęłam do lustra.
Na zegarku wybiła 3:00 . Trzy minuty po usłyszałam klakson limuzyny.
-Już biegnę !
Zeskoczyłam z torbami z okna, myślałam, że wyląduję na ziemi, ale silne ramiona złapały mnie tuż nad ziemią.
-Michael, ja tak tęskniłam !
-Ja też !
Zaniósł walizki do bagażnika i zaniósł mnie do limuzyny. Usiadł blisko mnie i objął mnie ramieniem.
-Nie wiesz, jak tęskniłem...
-A ja? Strasznie !
-Wow, Susie, przepięknie wyglądasz !
-Oh, serio ?
-Tak ! Strasznie ! A Twoje włosy tak pięknie pachną !
-Dzięki...
Gdy znaleźliśmy się u niego w domu, odebrało mi mowę.
-Jak tu przepięknie !
-Idź się rozgość, a ja zaniosę Twoje torby.
Wędrowałam po pięknym domu. Dotykałam pięknych, dębowych mebli. Michael zaniósł moje torby do pokoju i mnie zawołał.
-Czekaj, rozpakuję moje torby.
-To wygląda na zapas na wojnę !
-Hehe - zarumieniłam się. Rzeczywiście, trochę tego było...
-Słodka jesteś, jak się wstydzisz...
-Dzięki...
Gdy się rozpakowałam, Michael mocno mnie uściskał.
-Strasznie tęskniłem...
-Ja też...A jak tam Ci idzie z ...
Nie dokończyłam, bo zatkał mi usta namiętnym, czułym, romantycznym i sugestywnym pocałunkiem. Widziałam mroczki przed oczami.
-Susie, oddychaj!
-Wybacz...-przygryzłam wargę.
-Dobra, idę się myć. A Ty też ?
-No.
Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Gdy się umyłam, umyłam zęby i założyłam piżamę, ułożyłam się wygodnie w łóżku.
Usłyszałam zamykane drzwi od pokoju, odwróciłam się i zauważyłam go. Krople wody spływały po jego wyćwiczonym torsie, a jego anielski uśmiech doprowadzał mnie do wypieków.
Gdy się koło mnie położył, zapachniało wanilią...
Poczułam rękę na moich włosach i na talii. Jedną głaskał moje włosy a drugą mnie trzymał.
Zasypiałam, słysząc jego słowa :
-I love you...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)