wtorek, 4 maja 2010

Wredny nauczyciel.

-Susie!Susie!
-Ymm...Tak ? - wyrwałam się ze swych namyśleń.
-Czy zrobiłaś zadanie?
-Jeszcze nie...
-Wszyscy na Ciebie czekają. Ta sytuacja ma miejsce kolejny raz. Co się z Tobą dzieje?
-Jestem cienka z Francuskiego, nic na to nie poradzę...
-A wizyta u dyrektorki pomoże?
-Co?
-Już, do dyrektorki!
-Ale..
-Już!
Spakowałam niechętnie książki od Francuskiego i wyszłam z sali. Weszłam do gabinetu dyrektorki, zastając pulchną panią na fotelu, z krótkimi, puszystymi blond włosami, okularami i małymi, niebieskimi oczkami, które po moim wejściu zrobiły się wielkie.
-Dzień dobry...
-Dzień dobry, Susie, a co Ty tu robisz? Myślałam, że jesteś wzorową uczennicą!Dostałam telefon od pana Blake'a.
-Ja po prostu jestem słaba z francuskiego i za żadne skarby nie mogę się na niego nauczyć, choć poświęcam na to dużo czasu.
-To się dzieje monotonnie. Jeśli nauczysz się czego i wkujesz na blaszkę, to jakoś dasz radę, chociaż na mierny. Cóż, muszę zatelefonować do Twojej mamy, możesz już iść.
-Do widzenia...
-Do widzenia - odparła opryskliwie. Chyba straciła do mnie miłe nastawienie.
W domu już czekała na mnie mama, po jej wyrazie twarzy wywnioskowałam, że nie ma mi nic miłego do przekazania.
-Siadaj Susie.
Usiadłam posłusznie i jak zwykle, robiłam za niewiniątko. Choć widocznie, już nie miałam szans.
-Masz się zacząć uczyć ! Francuski wisi Ci jak pstryczek na szyi !
-Ok, zacznę się lepiej uczyć. Mogę iść do mojego pokoju ?
-Tak. Dostajesz karę na dwa miesiące, zero telewizji, komputera, telefonu i imprez, tylko szkoła, dom i nauka.
-OK...
Szybciutko podreptałam po schodach do swojego pokoju, aby nie słuchać zrzędzeń mojej mamy, które już co trochu mnie irytowały...
Chwyciłam szybko telefon komórkowy i wybrałam nr Michaela.
-Michael!
-Co się stało ?
-Sorki że przeszkadzam, ale mama dała mi karę na dwa miesiące, nie mogę wychodzić, nie mogę siedzieć przy komputerze, telewizji i telefonie...
-O nie ! Mieliśmy się spotkać !
-Spokojnie, ciocia Susie coś wymyśli, hehe...
-Hehe, zawsze umiesz rozbawić :D
-Okey, telefon schowam do szuflady na bieliznę i powiem mamie, że telefon zgubiłam. A dziś w nocy, około 3:00, przyjedziesz limuzyną i zamieszkam u Ciebie, bo ja tu cierpię katusze !
-Dobrze. Przygotuj się na 3:00, bądź spakowana i przyszykowana.
-Okey, teraz się zdrzemnę...
-Dobrze, nabierz sił i zjedz coś. Dobrze, ja idę nagrywać płytę, a Ty odpoczywaj.
-Okey, dzięki za troskę, do 3:00.
-Papaa.
Nacisnęłam czerwony klawisz kończący rozmowę i schowałam telefon tam, gdzie mówiłam - do szuflady na bieliznę.
Zeszłam powoli i po cichu na dół. Mamy nie było, a liścik leżał na stole w jadalni.
"Będę jutro o 15:00. Pojechałam do koleżanki nocować. Dawno się nie widziałyśmy, pozdrawiam, mama".
-TAK ! - krzyknęłam na cały dom, lecz gdy zdałam sobie sprawę, co właśnie zrobiłam, odruchowo zasłoniłam sobie usta dłonią.
-Uff...
Weszłam na górę do pokoju i zaczęłam pakować torby. Skończyłam ok. 20:00. Chciałam ślicznie wyglądać, a więc weszłam do łazienki z naręczem moich najlepszych ubrań. Najpierw umyłam włosy i wysuszyłam, umyłam oczywiście szamponem truskawkowym. Ubrałam się w lateksowe spodnie, wielki pasek, białą bluzkę i rozpiętą, żółtą koszulę, która była schowana do spodni, jednak nie całkiem.
-Uuu, nieźlee - powiedziałam, patrząc w moje wielkie lustro .
Teraz była pora na fryzurę. Tylko przeczesałam lekko włosy, bo moje loki uwielbiałam trzymać w lekkim nieładzie.
Oczy pomalowałam czarną kredką i czarnym cieniem. Pomalowałam rzęsy, a usta różową pomadką.
Na ręce założyłam jeszcze czarne rękawice. Takie bez palców.
-No, Susie, ładna z Ciebie sztuka, ok, gotowa ! - krzyknęłam do lustra.
Na zegarku wybiła 3:00 . Trzy minuty po usłyszałam klakson limuzyny.
-Już biegnę !
Zeskoczyłam z torbami z okna, myślałam, że wyląduję na ziemi, ale silne ramiona złapały mnie tuż nad ziemią.
-Michael, ja tak tęskniłam !
-Ja też !
Zaniósł walizki do bagażnika i zaniósł mnie do limuzyny. Usiadł blisko mnie i objął mnie ramieniem.
-Nie wiesz, jak tęskniłem...
-A ja? Strasznie !
-Wow, Susie, przepięknie wyglądasz !
-Oh, serio ?
-Tak ! Strasznie ! A Twoje włosy tak pięknie pachną !
-Dzięki...
Gdy znaleźliśmy się u niego w domu, odebrało mi mowę.
-Jak tu przepięknie !
-Idź się rozgość, a ja zaniosę Twoje torby.
Wędrowałam po pięknym domu. Dotykałam pięknych, dębowych mebli. Michael zaniósł moje torby do pokoju i mnie zawołał.
-Czekaj, rozpakuję moje torby.
-To wygląda na zapas na wojnę !
-Hehe - zarumieniłam się. Rzeczywiście, trochę tego było...
-Słodka jesteś, jak się wstydzisz...
-Dzięki...
Gdy się rozpakowałam, Michael mocno mnie uściskał.
-Strasznie tęskniłem...
-Ja też...A jak tam Ci idzie z ...
Nie dokończyłam, bo zatkał mi usta namiętnym, czułym, romantycznym i sugestywnym pocałunkiem. Widziałam mroczki przed oczami.
-Susie, oddychaj!
-Wybacz...-przygryzłam wargę.
-Dobra, idę się myć. A Ty też ?
-No.
Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Gdy się umyłam, umyłam zęby i założyłam piżamę, ułożyłam się wygodnie w łóżku.
Usłyszałam zamykane drzwi od pokoju, odwróciłam się i zauważyłam go. Krople wody spływały po jego wyćwiczonym torsie, a jego anielski uśmiech doprowadzał mnie do wypieków.
Gdy się koło mnie położył, zapachniało wanilią...
Poczułam rękę na moich włosach i na talii. Jedną głaskał moje włosy a drugą mnie trzymał.
Zasypiałam, słysząc jego słowa :
-I love you...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz