
-Cześć..-wyciągnęłam nieśmiało rękę w stronę La Toyi.-Mam na imię Susie. Miło mi Cię poznać.-uśmiechnęłam się. Czułam, że biłam sztucznością. Ale miałam to gdzieś. Ważne było dla mnie, aby poznać siostrę Michaela i koniec.
La Toya zlustrowała mnie wzrokiem.
-Cześć. Mi też miło.-nawet nie podała ręki, tylko odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego pokoju. Zrezygnowana, opuściłam rękę.
-Nie martw się, Susie.-Michael poprawił mój zabłąkany kosmyk, wsadzając go za moje ucho.
-Wiesz, nie jesteś pierwszą dziewczyną, którą La Toya musi poznawać. Poznawała już chyba ze 20 razy nowe dziewczyny Marlona, Tito, Jermaina... Jackiego. Ale akurat Jackie miał tylko jedną dziewczynę i jest już z nią po ślubie. Więc widzisz, to dla mojej siostry nudne i trudne poznawać bez przerwy kogoś nowego.
Spojrzałam na niego ciekawskim wzrokiem.
-Mam nadzieję, że nie jestem żadną parą rękawiczek, którą zaraz zmienisz. - brzmiało sarkastycznie, ale Michael wiedział, że to mnie naprawdę martwi.
-No co Ty, Susie! Nigdy! -przytulił mnie mocno do siebie, po czym usłyszeliśmy chrząknięcie. Wyrwałam się z objęć Michaela i odwróciłam w tamtą stronę. To La Toya.
-Przepraszam... - szepnęła - że byłam taka niemiła. Ale to dla mnie trudne...
-I nudne? - dodałam po chwili. La Toya się uśmiechnęła.
-Heh, chodźcie na śniadanie.
Skinęłam głową, po zym spojrzałam uśmiechnięta na Michaela. Był w szoku.
-No choooć...-pociągnęłam go za rękę.
*
-To dziwne, że się tak...że ona... poczuła skruchę. To chyba Ty tak na nią działasz.
Wyrwana z zamyślenia, spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ja? Nie.. Pewnie tego nie widziałeś a ona mówiła to każdej dziewczynie. Hm?
Udawałam niewzruszoną, ale sama zastanawiałam się nad tym wszystkim. No bo.. Dla mnie taka miła? Zawsze byłam niezdarna (patrz: przy śniadaniu 2 razy spadł mi widelec na podłogę) i nie wiedziałam, czy jestem ładna. La Toya, była według mnie piękna i widać było, że ma głębię. Że nie jest taka arogancka i samolubna. To jest maska, skorupa, w której kryje się prawdziwa La Toya. Miła, doznająca skruchy i innych uczuć.
-Susie?
-Tak?
-Chcesz już jechać do domu? Wiesz, muszę nagrać płytę... i jeszcze jeden teledysk.
-Ah tak. No ok. A co będę miała sama robić w domu przez miesiąc? Sama?
-Ym... półtora.
-Ale mi różnica.
-Wybacz.Muszę.
-Okey, okey.
**
Usiadłam na kanapie przy oknie. Melancholijne stukanie kropli deszczu o szybę mnie uspokajało. Ciemne niebo, błyskawice... Dawały spokój i upust gorącu. Uchyliłam delikatnie okno, by kropelki deszczu muskały moją skórę i ją orzeźwiły. Bym mogła myśleć trzeźwo. By wymyślić, co bym mogła robić przez ten półtora miesiąca. Usłyszałam dzwonek telefonu. Mama. Zastanawiałam się, czy odebrać. Wahałam się. Jeśli mnie namierzy przez telefon? Albo jeśli wezwie policję? I czemu nagle przypomniało się jej o mnie? Tyle pytań cisnęło mi się na usta. Przełknęłam ślinę i postanowiłam odebrać. By ją uspokoić i poprosić, by mnie nie szukała.
-Halo?
-Susie?To Ty?! SUSIE! Kochanie, tak sie o Ciebie martwiłam, tyle Cie nie było w domu!
-Wybacz, mamo... U siebie czułam się źle... Ale tu ułożyłam sobie życie. Na nowo. Mamo, umówmy się tak. Ty mnie nie szukasz i zostawiasz mnie w spokoju, a ja Cię odwiedzę. Co ty na to?
-Susie, to twój pierwszy mądry pomysł. Kiedy masz zamiar przyjechać?
-Najlepiej... teraz.
-A co z Michaelem?
-Pracuje. Czekaj na mnie. Ja tylko się spakuję i pożegnam z Michaelem.
-Ok.
Rozłączyłam się. W końcu będę miała co robić przez ten szmat czasu. Ruszyłam w stronę szafy i wpakowywałam ciuchy do walizki, a potem kosmetyczkę. Weszłam z walizką do studia Michaela. Zlustrował mnie wzrokiem,a jego oczy wyrażały smutek. Podbiegł do mnie i mocno przytulił.
-Susie, co zrobiłem źle?!
-Nic. Ale jadę do mamy. Umówiłam się z nią, że ułożyłam sobie życie. I że w zamian za to, że nie będzie mnie ścigać, ja ją odwiedzę. A najlepiej teraz, kiedy masz pracę.
Michael odsunął się ode mnie na tyle, by spojrzeć mi w oczy.
-Wrócisz? Na pewno?
-Na pewno.
Pocałował mnie w policzek i znowu przytulił.
-Wracaj szybko.
-Wrócę , jak skończysz nagrywać płytę.-puściłam do niego perskie oko i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam na sobie jego wzrok. Nie chciał, bym go opuszczała. Ale co robić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz