środa, 15 września 2010

Powrót.


Wstałam ze smutkiem w oczach. Nie chciałam smucić Mike'a, a tym bardziej od niego odejść. Kochałam Go nad życie, ale ten, kto zabił moją babcię, dziadka, ojca, teraz matkę... może posunąć się do zabicia Mikea. Ten ktoś to seryjny zabójca. Wstałam z mchu, otrzepałam się i ruszyłam w stronę domu Michaela. Zaglądnęłam przez okno w sypialni, co robi. Właśnie stał na środku pokoju i czytał liścik, który napisałam wczoraj w nocy. Gdy jego oczy zjeżdżały w dół, ku końcowi listu, jedna łza spłynęła po jego policzku a oczy straciły swój wesoły blask. Puścił kartkę i wybiegł z pokoju, trzaskając drzwiami. Wbiegł z jakimiś dwoma ,,gorylami''. Spojrzał w okno, prosto w moje oczy. Szybko schowałam głowę, po czym zaczęłam biec ile sił w nogach w stronę lasku. Gdy do niego wbiegłam, usłyszałam krzyki Michaela. Biegłam dalej, łamiąc gałęzie moimi rękoma. Chciałam być daleko od niego, a równocześnie tak blisko.
Biegłam i biegłam, nie przestawałam, nie oglądałam się za siebie. Nie miałam zamiaru. Wiedziałam, że od razu bym stanęła. Stanęła i ruszyła w jego stronę. Gdy już metr dzielił mnie od wielkiego lasu, który mieścił się za laskiem, potknęłam się o korzeń wyrastający z ziemi. Upadłam z impetem na ziemię.
Wszystko mnie bolało. Miałam wszystkiego dość. Chciałam się zabić, wyczyścić pamięć, cokolwiek. Byleby bycie z Michaelem nie zrobiło mu krzywdy.
-Susie!
-Zostaw mnie.-powiedziałam to w taki sposób, jakby wielka klucha utkwiła mi w gardle. Łzy leciały mi po policzkach.
-Susie, spokojnie!-usiadł na ziemi i wziął mnie na kolana. Miał swoje czarne spodnie, trochę za krótkie, w kancik, czerwoną koszulę i czarny kapelusz. Wtuliłam się w niego. Nie wiedziałam, co robić.-Susie... kocham Cię nad życie. Wiesz, że mam ochronę, która stoi w każdym zakamarku. Nic nam nie zrobi. Jesteśmy bezpieczni. A tym dwóm kazałem pojechać z innymi do Gary, do mej jedynej rodziny. Teraz muszą mieszkać wszyscy razem w jednym domku, ale za to bezpiecznym. Wszyscy jesteśmy bezpieczni. Błagam, nie martw się. Choć do domu.
Wziął mnie na ręce i ruszył w stronę naszego domu. Nie miałam sił protestować. Objęłam jego szyję ramionami.
-Boże, Susie, jesteś wyziębnięta... nie rób takich rzeczy nigdy więcej. Nie pozwalam. -uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się tylko lekko i oczy same się zamknęły...
*
Michael położył mnie na łóżku, a ja się przebudziłam. Łączyła nas dziwna więź.
-Śpij... - szepnął.
-Nie.-odpowiedziałam zaspanym głosem i wstałam.-Nie pójdę spać taka brudna. Wezmę gorący prysznic, pomoże mi...
Ruszyłam w stronę łazienki. Ciepła woda muskała moją skórę. Sięgnęłam po szampon o zapachu jabłkowym, po czym wtarłam go we włosy i spłukałam. Mogłabym tak stać całą resztę dnia, ale nie chciałam. W pokoju czekał na mnie Michael. Szybko wyszłam, wytarłam sie i wyszłam w ręczniku z łazienki, po czym skierowałam się do szafy. Michael podszedł i objął mnie od tyłu, po czym położył mi brodę na prawym obojczyku.
-Tak się cieszę, że wróciłaś.-dał mi całusa w policzek.
Uśmiechnęłam się, ale nie prawdziwie. Nie wiedziałam, co zrobić, to zrobiłam to.
Wygrzebałam z szafy czarne rurki, fioletowy T-Shirt ze wzorkiem, biustonosz i majtki.
-Idę się przebrać - uśmiechnęłam się do niego i weszłam do łazienki. Nie protestował.
Gdy się ubrałam, wyszłam i założyłam szpilki. Spojrzałam na Michaela, który siedział na łóżku i bawił się palcami.
-Michael...-usiadłam obok niego-co jest?
-Wydaje mi się... że już mnie nie chcesz... że masz mnie dość... i nie chcesz być już ze mną...
-Nie, Michael!!! Martwię się o Ciebie, ale jeśli mamy ochronę... i Twoja rodzina... już się nie przejmuję.-pocałowałam go krótko w usta. Nie chciałam, by się poczuł odrzucony.
-A... -objął mnie ramieniem- zjemy dziś razem kolację przy świecach? Taki wieczór, tylko dla nas.-uśmiechnął się promiennie. Objęłam go mocno.
-Tak! Extra!

1 komentarz:

  1. Sporo miałam do przeczytania, ale dałam radę. Świetny blog, nie wspominając o tematyce:)
    Pzdr i zapraszam na nową ntokę http://kill-er.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń