środa, 3 listopada 2010

Szał.


Michael spojrzał na mnie i jęknął. - Nie możemy iść do restauracji... minęło 5 miesięcy od wydania płyty i nadal za mną biegają. Mam tego dość. - z impetem usiadł na fotelu i schował twarz w dłoniach.-Dość.
-Michael...-podeszłam i usiadłam delikatnie na jego kolanach.-...teledysk był wielkim hitem, czymś nowym, potem te cudowne piosenki... byłeś skazany na sukces.
Michael zaczął bawić się moim kosmykiem włosów, i wpatrzony w niego mówił dalej.-Przywykłem do tego, jak byłem małym chłopcem. Ale teraz jest o wiele gorzej.
W mojej głowie pojawił się pomysł.
-A może byśmy dzisiaj o 2:30 w nocy wyjechali? Tam, gdzie Ciebie nikt nie zna lub gdzie jest pusto..? Chyba wiem. Forks. Mieszka tam jakieś.. 3000 ludzi, mało. Będziemy chodzić zwyczajnie ubrani, z kapturami na głowach... co nieuniknione bo jest tam strasznie pochmurno. Na jakieś, nie wiem , 2 tygodnie? Aby zrobić sobie przerwe od tego wszystkiego.
-Hmm...nie, wolę zostać tu. Nie lubię brzydkiej pogody.-przejechał palcem wskazującym po mojej lewej brwi.-Chyba że.. na piknik...
-Cudownie!-ucieszyłam się.-W tym lesie tutaj?
-Tak.
-Super!
Wstałam i poszłam do kuchni. Chciałam dalej siedzieć z Michaelem, ale chciałam sobie zrobić coś do jedzenia. Gdy stanęłam przed lodówką, Michael stanął za mną i poprawił moje włosy, mówiąc:
-W mikroweli są babeczki z konfiturą jagodową..specjalnie dla Ciebie upiekłem. - uśmiechnął się anielsko.
-O, dziękuję.-dałam mu całusa w policzek, po czym nastawiłam mikrowelę na minutę.
Coś we mnie drgnęło.
Mama, gdy byłam mała, zawsze robiła mi babeczki z konfiturą jagodową.
Moje policzki przypominały wodospad.
-Susie, co się stało?-Michael wyraźnie przerażony podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Moja mama zawsze mi robiła takie babeczki. przepraszam, naprawdę je lubię, a ty nie wiedziałeś, że robiła je moja mama... przepraszam....-objęłam go w talii i mocno się przytuliłam.
-Nie masz za co przepraszać, kochanie. To co teraz przechodzisz jest trudne... może wyjdziemy na spacer na plażę? O tej porze nikogo tam nie ma.
Spojrzałam mu w oczy. Były pełne troski, czułości i ciepła.
Uśmiechnęłam się. Zawsze potrafił poprawić mój humor, nawet jeżeli był bardzo kiepski.
*
Księżyc świecił na jeszcze ciepły piach, który roztapiał się pod naciskiem naszych stóp, a moje włosy delikatnie sie unosiły i upadały na lekkim wietrzyku. Fale powoli obijały się o brzeg, a ich szum mnie uspokajał...
-Dziękuję. Czuję się znacznie lepiej.-ścisnęłam jego dłoń.-Ale cały czas się boję... czemu ktoś ma do mnie coś? Czemu nie może być pokoju tylko te morderstwa... dzieci... ile dzieci zginęło w wojnach... trzeba cos zaradzić...
-Bo ja Ci nic nie mówiłem...-spojrzał na ptaka przelatującego nad naszymi głowami.-Umówiłem się z Quincym Jonsem, że za dwa lata, 28 stycznia, ja i największe gwiazdy zbierzemy się i nagramy piosenkę charytatywną, ,,We are the world''. Za dwa lata ponieważ wszyscy wtedy będą mogli mieć, a my z Johnem Lennonem będziemy dopracowywać dzieło.
Pomysłodawcą był Harry Belafonte. Będą takie gwiazdy jak Lionel Richie, Stevie Wonder, Paul Simon, Kenny Rogers, James Ingram, Tina Turner, Billy Joel, Diana Ross, Dione Warwick, Willie Nelson, Al Jarreau, Bruce Springsteen, Kenny Loggins, Steve Perry, Daryl Hall, Huey Lewis, Cyndi Lauper, Kim Carnes, Bob Dylan, Ray Charles.-wyrzucił z siebie szybkim tchem.
-Diana Ross...-jęknęłam. Nienawidziłam jej. Zawsze uważałam, że rozkochuje w sobie Michaela i że oboje COŚ do siebie czują...
-Oj Susie. Ja tylko do Ciebie czuję nieskończona miłość. Diana to tylko moja druga mama, tak mozna powiedzieć, bo jak byłem mały to mi pomagała i mnie wychowywała...
Pokiwałam głową.
-Wracamy? Zimno mi...-Michael narzucił na mnie swoją skórzaną kurtkę, po czym objąwszy mnie ramieniem w talii, popchnął mnie bardzo lekko i dyskretnie w stronę naszego domu..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz