-Susie - zwrócił się do mnie Michael - ja już muszę iść nagrać tą nieszczęsną płytę . Jak coś , to będę dzwonił . Okey ?
-Ehhh....Okey . Papa - przytuliłam się do niego.
Gdy już zamknął za sobą drzwi , zachciało mi się płakać. Oczy zalały mi się łzami , przygryzłam wargę , aby nie wybuchnąć płaczem , jak to miałam w zwyczaju . Kiedy go zobaczę ? Za rok ?
Opadłam na łóżko , bezradna .
Chciałam zapomnieć , chociaż na ten felerny rok o Michael'u , płycie , tym , że go nie zobaczę przez dłuższy czas . Ale nie potrafiłam wyrzucić go z moich myśli. Gdzieś tam w zakamarkach mojej podświadomości wciąż był .
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
Michael ?
-Halo ?
-Cześć , skarbie.
-Michael , hey !
-Co tam u Ciebie ?
-A nic, właśnie leniuchuję , jak przystało w ferie.
Zaśmialiśmy się oboje .
-A ja jestem w trakcie nagrywania płyty. Znaczy , mam przerwę.
-Wiesz, nie chcę Ci przeszkadzać....
-Nie no , co Ty! Właśnie , chcę Ci opowiedzieć plan teledysku .
-A po co...
-No bo ze mną w nim zagrasz....
-Tak ?!? Ale super !!!
-Okey. No to tak. Siedzimy w kinie i oglądamy horror. Ja siedzę , wcinam popcorn i się uśmiecham , a Ty się boisz i ściskasz mnie za ramię. Mówisz mi , żebyśmy wyszli, bo się boisz, a ja do Ciebie, żę nie ma czego i żę jesteś strachliwa. Ty się na mnie denerwujesz, wychodzisz , a ja chwilę siedzę , oglądam, idę za Tobą i daję popcorn osobie siedzącej koło mnie. Stoimy przed kinem , gdzie jest taki duży napis, świecący się na czerwono , "Thriller". Ja Ci mówię, że nie ma się czego bać, Ty mówisz, że się nie bałaś i idziesz, a ja mówię "Bałaś się" uśmiecham się i idę za Tobą. Zaczynam śpiewać a Ty sie uśmiechasz. Jest przerwa w moim śpiewaniu i taka scena jak przechodzimy przez cmentarz. Zbliżenie na cmentarz i z ziemi wychodzą zombie...
-Bleeee
-Nie przerywaj
-Okey...
-Wychodzą , idzemy idziemy , nagle nas zachodzą, ja Cię osłaniam i nmagle staję się jednym z nich i tańczę, a potem śpiewam.
-Nie chcę wiedzieć co dalej.
-Hehe - zaśmiał się.
-No co, wiesz, że jestem histeryczką.
-Spokojnie, nie martw się, przyzwyczaisz się.
-Okey, to ja Ci nie przeszkadzam, nagrywaj tą płytę dalej.
-Okey, kochanie, papa.
-No papa.
Rozłączyłam się.
Zagram z nim w teledysku ! Ale jazda !
czwartek, 8 kwietnia 2010
wtorek, 6 kwietnia 2010
Nieoczekiwany zwrot akcji.
Obudził mnie mój budzik stojący na komódce. Otworzyłam oczy, walnęłam w niego i dalej sobie tak leżałam. Zaczęłam myśleć o Michaelu. Łzy ciekły mi strużkami po policzkach.
-Czemu płaczesz ? -odezwał się męski głos.
-No bo...mój chłopak pojechał nagrywać płytę, a ja go strasznie kocham i tęsknię, a on dopiero wróci za dwa lata...
-Niedorzeczne - uśmiechnął się.
-Michael! - krzyknęłam i przytuliłam się do niego - nie nagrywasz płyty i nie załatwiasz spraw rodzinnych ?
-Wczoraj pojechałem je załatwić. Powiedziałem im, że strasznie za Tobą tęsknię. Więc powiedzieli, że mogę dopiero za rok zacząć nagrywać płytę - uśmiechnął się szeroko.
-To cudownie ! - krzyknęłam i przytuliłam go mocniej.
-A czemu masz takie małe oczka ?
-Wiesz, Mike...Nie wyspałam się. Bez przerwy o Tobie myślałam i płakałam - wstałam.
-Czekaj, pójdę się odświeżyć - weszłam do łazienki z ubraniami przewieszonymi przez ramię. Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki. Położyłam ubrania na pralce i weszłam do wanny. Puściłam sobie gorącą wodę , myłam się i nuciłam Don't Stop Till You Get Enough. Gdy już się umyłam, umyłam zęby, uczesałam się i umalowałam oczy na czarno. Cała się ubrałam na czarno. Gdy wyszłam, Michael zagwizdał.
-Nono, ładnie wyglądasz ^^
-A dziękuję - uśmiechnęłam się - to gdzie idziemy ? Do parku na spacer ? Albo nie....
-Czemu ?
-Pamiętasz ostatnio najazd fanek ? - podeszłam do niego , bardzo blisko - nie chcę, żeby to się powtórzyło....
-Spokojnie, kochanie .... Hmmm....Gdzie by tu ......
-A nie możemy zostać tu ?
-Możemy... - objął mnie w talii.
-No to super... - położyłam swe ręce na jego barkach.
Michael przybliżał twarz do mojej. W końcu nasze usta spotkały się. Michael całował delikatnie. Mój telefon zaczął dzwonić. Odsunęłam się niechętnie od Michaela. Podeszłam odebrać komórkę, Andrea, no a jak. Michael podszedł do mnie od tyłu i położył dłonie na mojej talii.
-Halo ?
-Hej Susie, mam nadzieję, że pamiętasz jeszcze o swojej przyjaciółce.
-No jasne, Andrea - dałam całusa w policzek Michaelowi - a co ?
-Ostatnio się nie odzywasz.
-Wiesz, nie mam czasu.
-Tak, bo ty tylko o tym Michaelu.
-A co , nie moge ?
-I co z tego, że to Twój idol ? Dla przyjaciółki powinnaś też mieć czas !
-To nie tylko mój idol.
-A kto ? Niby ?
-Nie mam czasu, bo Michael to mój chłopak. - Andrea nie odzywała się - Andrea. Halo ?
-Ccco?!?!?! Moge do ciebie przyjść ?!?!?!
-Najpierw się na mnie drzesz, a potem nagle ni z tąd ni zowąd jak się dowiadujesz o Mike'u to chcesz przyjść /!?!?!
-Emm...
-Wiesz co....Nie mam ochoty z toba gadać. Pa - rozłączyłam się.
-Co sie stało, kochanie ? - spytał Mike.
-Ehhh...Moja, wiesz, "przyjaciółka" , najpierw się na mnie drze, a potem jak jej o Tobie mówię, że jesteś moim chłopakiem, to ona już nagle miła jak owieczka.
-No to nie miłe...
-Ja to wiem....
-Hmm...okey....Co byś chciała porobić ?
-Wiesz...hm...
Usłyszałam trzask w moją szybę. Wyrwałam się z uścisku mojego kochanego i podbiegłam do okna. No nie. Wiesz kto to ? Sanchez !!! Taki gościu, co zawsze mi na złość robi. Otworzyłam okno.
-Czego, Sanchez ?
-Wyjdziesz pograć w noge ?
-Nie.
-Czemu ?
-Spędzam czas z moim chłopakiem. A co ?
-Uuuu.
-Ej weź, spadaj ! - krzyknełam i zamknęłam okno.
-Zrobić coś z tym gościem ? - spytał Michael.
-Nie, spokojnie. To taki kolega z podwórka.
-Aha, no ma szczęście, że szyba się nie zbiła i nie trafiła Ciebie w głowę, hehe.
-No to wielkie szczęście, znając mojego pecha.
I zaśmialiśmy się oboje.
-Czemu płaczesz ? -odezwał się męski głos.
-No bo...mój chłopak pojechał nagrywać płytę, a ja go strasznie kocham i tęsknię, a on dopiero wróci za dwa lata...
-Niedorzeczne - uśmiechnął się.
-Michael! - krzyknęłam i przytuliłam się do niego - nie nagrywasz płyty i nie załatwiasz spraw rodzinnych ?
-Wczoraj pojechałem je załatwić. Powiedziałem im, że strasznie za Tobą tęsknię. Więc powiedzieli, że mogę dopiero za rok zacząć nagrywać płytę - uśmiechnął się szeroko.
-To cudownie ! - krzyknęłam i przytuliłam go mocniej.
-A czemu masz takie małe oczka ?
-Wiesz, Mike...Nie wyspałam się. Bez przerwy o Tobie myślałam i płakałam - wstałam.
-Czekaj, pójdę się odświeżyć - weszłam do łazienki z ubraniami przewieszonymi przez ramię. Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki. Położyłam ubrania na pralce i weszłam do wanny. Puściłam sobie gorącą wodę , myłam się i nuciłam Don't Stop Till You Get Enough. Gdy już się umyłam, umyłam zęby, uczesałam się i umalowałam oczy na czarno. Cała się ubrałam na czarno. Gdy wyszłam, Michael zagwizdał.
-Nono, ładnie wyglądasz ^^
-A dziękuję - uśmiechnęłam się - to gdzie idziemy ? Do parku na spacer ? Albo nie....
-Czemu ?
-Pamiętasz ostatnio najazd fanek ? - podeszłam do niego , bardzo blisko - nie chcę, żeby to się powtórzyło....
-Spokojnie, kochanie .... Hmmm....Gdzie by tu ......
-A nie możemy zostać tu ?
-Możemy... - objął mnie w talii.
-No to super... - położyłam swe ręce na jego barkach.
Michael przybliżał twarz do mojej. W końcu nasze usta spotkały się. Michael całował delikatnie. Mój telefon zaczął dzwonić. Odsunęłam się niechętnie od Michaela. Podeszłam odebrać komórkę, Andrea, no a jak. Michael podszedł do mnie od tyłu i położył dłonie na mojej talii.
-Halo ?
-Hej Susie, mam nadzieję, że pamiętasz jeszcze o swojej przyjaciółce.
-No jasne, Andrea - dałam całusa w policzek Michaelowi - a co ?
-Ostatnio się nie odzywasz.
-Wiesz, nie mam czasu.
-Tak, bo ty tylko o tym Michaelu.
-A co , nie moge ?
-I co z tego, że to Twój idol ? Dla przyjaciółki powinnaś też mieć czas !
-To nie tylko mój idol.
-A kto ? Niby ?
-Nie mam czasu, bo Michael to mój chłopak. - Andrea nie odzywała się - Andrea. Halo ?
-Ccco?!?!?! Moge do ciebie przyjść ?!?!?!
-Najpierw się na mnie drzesz, a potem nagle ni z tąd ni zowąd jak się dowiadujesz o Mike'u to chcesz przyjść /!?!?!
-Emm...
-Wiesz co....Nie mam ochoty z toba gadać. Pa - rozłączyłam się.
-Co sie stało, kochanie ? - spytał Mike.
-Ehhh...Moja, wiesz, "przyjaciółka" , najpierw się na mnie drze, a potem jak jej o Tobie mówię, że jesteś moim chłopakiem, to ona już nagle miła jak owieczka.
-No to nie miłe...
-Ja to wiem....
-Hmm...okey....Co byś chciała porobić ?
-Wiesz...hm...
Usłyszałam trzask w moją szybę. Wyrwałam się z uścisku mojego kochanego i podbiegłam do okna. No nie. Wiesz kto to ? Sanchez !!! Taki gościu, co zawsze mi na złość robi. Otworzyłam okno.
-Czego, Sanchez ?
-Wyjdziesz pograć w noge ?
-Nie.
-Czemu ?
-Spędzam czas z moim chłopakiem. A co ?
-Uuuu.
-Ej weź, spadaj ! - krzyknełam i zamknęłam okno.
-Zrobić coś z tym gościem ? - spytał Michael.
-Nie, spokojnie. To taki kolega z podwórka.
-Aha, no ma szczęście, że szyba się nie zbiła i nie trafiła Ciebie w głowę, hehe.
-No to wielkie szczęście, znając mojego pecha.
I zaśmialiśmy się oboje.
Wyjazd.
Dedyk for MajkeLova :*** MJstillalive :** i Sancheza xD
Obudził mnie trzask zamykanych drzwi.
-O , hey Susie , wstałaś .
-Masz coś na kostkę ?
-Mam mam ... - podał mi worek z lodem i bandaż.
Zawiązałam bandaż wokół nogi i położyłam lód.
Usłyszałam dzwonek telefonu , to chyba Michaela.
-Michael , ktoś do Ciebie dzwoni .
Michael podbiegł do skórzanej kurtki i wyjął z niej telefon.
-Halo ?
- ......
-Nie, żartujesz sobie.
-......
-Ale ja nie chcę !
-......
-Ehh....No dobra....
-......
-Do widzenia...
Rozłączył się i popatrzył na mnie ze smutną miną.
-Co znowu, Michael ?
-Muszę dzisiaj stąd wyjechać...
-Czemu?
-Bo...No...Sprawy rodzinne.
-Aha...OKey. - Wstałam nie zważając na ból pulsujący od kostki.
-Nie, susie, leż...
-Nie. Spakujmy się, jutro wyjedziemy i z głowy. - mówiłam coraz to płaczliwym głosem.
-Susie..
Podszedł do mnie. Odsunęłam sie i wzięłam walizkę. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam pakować ciuchy. To była dramatyczna chwila. Nawet ja sama to zauważyłam. W końcu nie wytrzymałam, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Pewnie sobie myślisz, że jestem dziwna, bo płaczę , dla Ciebie, z bezsensownego powodu. Ale to jest straszne. Spędziliśmy tu raptem 2, 3 dni. A teraz ma wyjechać załatwić sprawy rodzinne, potem nagrać płytę. Czyli dopiero za dwa lata się widzimy.
Michael był smutny. Podszedł do mnie, usiadł i pogłaskał po głowie.
-Nie martw się. Może uda mi się ją nagrać wcześniej.
-Uważaj bo uwierzę...
-Susie, mi też jest przykro. Ale obowiązki to obowiązki.
-Okey - wstałam. - Wstań, Michael.
Podeszłam do niego.
-Masz dzwonić do mnie codziennie. Nawet wieczorem.Okey ?
-No nie wiem czy dam radę...
-To co, Ty nagrywasz płytę cały dzień, aż do 24 w nocy ? !
-No nie...
-No widzisz. Jestem spakowana, a Ty ? Pakuj się. Będziemy mieli więcej czasu dla siebie u mnie w domu jak będziemy czekać na limuzynę.
-Okey ^^
Gdy już się spakowaliśmy, wyszliśmy na podwórko przed domkiem i czekaliśmy na limuzynę. Gdy się zjawiła, Michael, jak to on, musi być dżentelmenem, przynajmniej on tak mysli, wziął walizki i wrzucił do bagażnika. Gdy znajdowaliśmy się już w limuzynie, Michael przysunął się do mnie z zamiarem pocałowania mnie. Nie odmówiłam, skoro i tak ja teraz wysiądę, a on zostanie w limuzynie i odjedzie. Na dwa lata...Gdy wysiadłam dał mi jeszcze jednego całusa. Wzięłam walizkę, pomachałam do niego wolna ręką i weszłam do domu. Rzuciłam walizkę pod biurko, jak to miałam w zwyczaju, rzuciłam się na łóżko i tak leżałam. Spojrzałam na zegarek, o kurczę, 19:00. Kij z tym....I poszłam spać...
Obudził mnie trzask zamykanych drzwi.
-O , hey Susie , wstałaś .
-Masz coś na kostkę ?
-Mam mam ... - podał mi worek z lodem i bandaż.
Zawiązałam bandaż wokół nogi i położyłam lód.
Usłyszałam dzwonek telefonu , to chyba Michaela.
-Michael , ktoś do Ciebie dzwoni .
Michael podbiegł do skórzanej kurtki i wyjął z niej telefon.
-Halo ?
- ......
-Nie, żartujesz sobie.
-......
-Ale ja nie chcę !
-......
-Ehh....No dobra....
-......
-Do widzenia...
Rozłączył się i popatrzył na mnie ze smutną miną.
-Co znowu, Michael ?
-Muszę dzisiaj stąd wyjechać...
-Czemu?
-Bo...No...Sprawy rodzinne.
-Aha...OKey. - Wstałam nie zważając na ból pulsujący od kostki.
-Nie, susie, leż...
-Nie. Spakujmy się, jutro wyjedziemy i z głowy. - mówiłam coraz to płaczliwym głosem.
-Susie..
Podszedł do mnie. Odsunęłam sie i wzięłam walizkę. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam pakować ciuchy. To była dramatyczna chwila. Nawet ja sama to zauważyłam. W końcu nie wytrzymałam, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Pewnie sobie myślisz, że jestem dziwna, bo płaczę , dla Ciebie, z bezsensownego powodu. Ale to jest straszne. Spędziliśmy tu raptem 2, 3 dni. A teraz ma wyjechać załatwić sprawy rodzinne, potem nagrać płytę. Czyli dopiero za dwa lata się widzimy.
Michael był smutny. Podszedł do mnie, usiadł i pogłaskał po głowie.
-Nie martw się. Może uda mi się ją nagrać wcześniej.
-Uważaj bo uwierzę...
-Susie, mi też jest przykro. Ale obowiązki to obowiązki.
-Okey - wstałam. - Wstań, Michael.
Podeszłam do niego.
-Masz dzwonić do mnie codziennie. Nawet wieczorem.Okey ?
-No nie wiem czy dam radę...
-To co, Ty nagrywasz płytę cały dzień, aż do 24 w nocy ? !
-No nie...
-No widzisz. Jestem spakowana, a Ty ? Pakuj się. Będziemy mieli więcej czasu dla siebie u mnie w domu jak będziemy czekać na limuzynę.
-Okey ^^
Gdy już się spakowaliśmy, wyszliśmy na podwórko przed domkiem i czekaliśmy na limuzynę. Gdy się zjawiła, Michael, jak to on, musi być dżentelmenem, przynajmniej on tak mysli, wziął walizki i wrzucił do bagażnika. Gdy znajdowaliśmy się już w limuzynie, Michael przysunął się do mnie z zamiarem pocałowania mnie. Nie odmówiłam, skoro i tak ja teraz wysiądę, a on zostanie w limuzynie i odjedzie. Na dwa lata...Gdy wysiadłam dał mi jeszcze jednego całusa. Wzięłam walizkę, pomachałam do niego wolna ręką i weszłam do domu. Rzuciłam walizkę pod biurko, jak to miałam w zwyczaju, rzuciłam się na łóżko i tak leżałam. Spojrzałam na zegarek, o kurczę, 19:00. Kij z tym....I poszłam spać...
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
Ałć!.
Z samego rana obudziło mnie słońce przezierające się przez zasłonki. Zamrugałam parę razy oczam.żałam tak , czy ja wiem , pięć minut i w końcu usiadłam po turecku . Odwróciłam głowę w stronę , gdzie zawsze spał Michael. Myslałam , że z nowu go nie ma. A tu proszę. Leży sobie i śpi. "Jak on słodko śpi" pomyślałam. Chciałam mu zrobić niespodziankę , tak jak on mi z rana. Ale nie mogłam się od niego oderwać. Coś mnie przyciągało. Położyłam się z nowu , lecz tym razem w stronę Michaela i patrzyłam się na niego. Tak strasznie chciałam go pogłaskać ! ... "Dla chcącego nic trudnego " pomyślałam i wyciągnęłam rękę w stronę jego głowy. Zaczęłam go głaskać po jego włosach , tych pięknych loczkach ... Potem po czole i po policzku. Pod nosem bez przerwy mówiłam "Kocham Cię " , no bo jak go tu nie kochać?Nagle jego ręka uniosła się i wylądowała na mojej ręce. Otworzył oczy i się uśmiechnął.
-Dzień dobry, kwiatuszku.
-Przepraszam , obudziłam Cię...- chciałam wziąść rękę , ale jej nie puszczał.
-Czekaj, Michael, musimy się przygotować, dziś idziemy na narty ! - uśmiechnęłam się pokazując zęby.
-Okey...-podsunął się do mnie i pocałował. Miał takie miękkie i ciepłe usta...
Odsunęłam się delikatnie , głaszcząc go po włosach. Wstałam, wzięłam ubrania odpowiadające wypadowi na narty i weszłam do łazienki. Gdy wychodziłam wpadłam na Michaela.
-O przepraszam...
-Nie szkodzi - mrugnął do mnie i wszedł tam, skąd wyszłam.
Wyszłam z sypialni,przeszłam przez hall i weszłam do kuchni.
"Co by mu zrobić na śniadanie...hmm...." zastanawiałam się. Wiedziałam, że woli zdrową żywność. Z resztą , jak i ja. Ale śniadanie musi być pozywne. Okey, zrobię owsiankę....
Kiedyś jak byłam mała, uielbiałam owsiankę, zawsze jeździłam do mojej babci, Gracey i ona mi ją robiła. Nauczyła mnie nawet jak ją robić. Dlatego nie miałam ze zrobieniem jej dla mnie i dla Michaela żadnego problemu.
Gdy już ją zrobiłam i postawiłam na stole, weszlam do sypialni i zapukałam do drzwi łazienki.
-Michael, kiedy Ty wreszcie wyjdziesz ?
Nikt nie odpowiedział. Poczułam czyiś dotyk na mojej talii.
-A kuku !
-Michael, a ja się już martwiłam !
-Nie musisz - mrugnął - co chcesz na śniadanie ?
-Już zrobiłam.
-Ejjjj - dał mi całusa w policzek.
-Owsiankę, lubisz ?
-Ty no kocham !
-No to choć.
Zdjęłam ( znów delikatnie ) jego ręce z mojej talii i weszłam do kuchni. Usiadłam na krześle (oczywiście odsuniętym przez Michaela) i zaczęłam zajadać. Gdy już zjedliśmy spytałam się Michaela:
-I jak, dobra ?
-Przepyszna !
-No to fajnie - uśmiechnęłam się. Wzięłam brudne naczynia,schowałam je do zmywarki i ubrałam się na stok.
-Michael, uwaga , jestem wielką niezdarą, mogę na Ciebie upaść- zaśmiałam się.
-Spokojnie, nie martw się, mi to tam pasuje.
Zjechalismy oboje na nartach ze stoku. Było świetnie. Nagle najechałam na kamyk (kurczę, jak przygotowali ten stok ?!?!) i się wywróciłam. Michael "podbiegł" do mnie i przykucnął.
-Susie, nic Ci nie jest ?
-Nie, zaraz stanę....-próbowałam wstać, ale nie dalam rady. Kostka strasznie mnie bolała.
-Ała!
-Susie, co jest ?
-Kostka mnie boli :(
-Choć,zaniosę Cię - zdjął narty sobie jak i mi, nawet ich nie wziął , zostawił je tak, wziął mnie na ręce i zaniósł do domku.
-Michael, ja jestem ciężka....
-Co Ty. Jesteś strasznie leciutka.
-Hahaha, bardzo śmieszne, gdzie ukryta kamera? - zaśmiałam się.
-Przestań Susie....
Weszliśmy do domku, Michael zdjął ze mnie kombinezon i położył na łóżku. Sam też zdjął z siebie kombinezon. Usiadł koło mnie.
-Chcesz gorącej czekolady ?
-Nie dziękuję. Posłuchaj. Chciałam Cię przeprosić. Przeze mnie nawet na nartach sobie nie pojeździłeś. Pewnie to najgorszy wyjazd w Twoim życiu. Przepraszam...
-Coś Ty ! Najlepszy !
-Tak ? No to zób czkolady :D
-Haha , okey :D
Gdy już zrobił czekoladę, przyszedł, ułożył się wygodnie obok mnie na łóżku (stykalismy się ramionami) więc urządziliśmy pogawędkę.
-Susie. Słuchaj. Jestes moim oczkiem w głowie. Ale gdy wrócimy do Twojego domu, będę musiał wrócić do ojca i braci.
-Michael, żatujesz - popatrzyłam się na niego.
-Nie. Muszę wrócić. Ojciec ma co do mnie i co do braci wiele planów, ale gdy nagram swoją własną płytę, wtedy się spotkamy.
-Michael, nie , blagam...-odstawiłam czekoladę na komódkę, wzięłam czekoladę od Mike'a i teżją odstawiłam.
Przyuliłam się do niego. Nie mógł, nie pozwalam. To co, za ile to lat się spotkamy? Zaczęłam płakać.
-Susie, nie płacz ... - pogłaskał mnie po włosach.
-Michael , a kiedy masz zamiar spotkać się z nowu ze mną ? Kiedy nagrasz tą płytę ?
Przełknął głośno ślinę.
-Za dwa lata...
Nie nie,co on gadał, halo, kto mnie obudzi ?
-Ale obiecuję, że zagrasz ze mną w teledysku. Masz tu karteczkę z moim nr telefonu. Zapisz sobie do razu. Ja mam Twój. Spokojnie. Będę dzwonił. Możę dam radę Cię odwiedzić.
-Żartujesz - wstałam i skrzyżowalam ręcena piersiach.
Michael objął mnie od tyłu i pocałował w szyję.
-Nie żartuję. Wytrzymasz. A teraz możę się zdrzemnij, ja idę do apteki po coś na kostkę.
-Okey...-dałam mu calusa.
Nakryłam się kołdrą. Usłyszałam zamykane drzwi. W końcu moje oczy zrobiły się ciężkie i zasnęłam...
-Dzień dobry, kwiatuszku.
-Przepraszam , obudziłam Cię...- chciałam wziąść rękę , ale jej nie puszczał.
-Czekaj, Michael, musimy się przygotować, dziś idziemy na narty ! - uśmiechnęłam się pokazując zęby.
-Okey...-podsunął się do mnie i pocałował. Miał takie miękkie i ciepłe usta...
Odsunęłam się delikatnie , głaszcząc go po włosach. Wstałam, wzięłam ubrania odpowiadające wypadowi na narty i weszłam do łazienki. Gdy wychodziłam wpadłam na Michaela.
-O przepraszam...
-Nie szkodzi - mrugnął do mnie i wszedł tam, skąd wyszłam.
Wyszłam z sypialni,przeszłam przez hall i weszłam do kuchni.
"Co by mu zrobić na śniadanie...hmm...." zastanawiałam się. Wiedziałam, że woli zdrową żywność. Z resztą , jak i ja. Ale śniadanie musi być pozywne. Okey, zrobię owsiankę....
Kiedyś jak byłam mała, uielbiałam owsiankę, zawsze jeździłam do mojej babci, Gracey i ona mi ją robiła. Nauczyła mnie nawet jak ją robić. Dlatego nie miałam ze zrobieniem jej dla mnie i dla Michaela żadnego problemu.
Gdy już ją zrobiłam i postawiłam na stole, weszlam do sypialni i zapukałam do drzwi łazienki.
-Michael, kiedy Ty wreszcie wyjdziesz ?
Nikt nie odpowiedział. Poczułam czyiś dotyk na mojej talii.
-A kuku !
-Michael, a ja się już martwiłam !
-Nie musisz - mrugnął - co chcesz na śniadanie ?
-Już zrobiłam.
-Ejjjj - dał mi całusa w policzek.
-Owsiankę, lubisz ?
-Ty no kocham !
-No to choć.
Zdjęłam ( znów delikatnie ) jego ręce z mojej talii i weszłam do kuchni. Usiadłam na krześle (oczywiście odsuniętym przez Michaela) i zaczęłam zajadać. Gdy już zjedliśmy spytałam się Michaela:
-I jak, dobra ?
-Przepyszna !
-No to fajnie - uśmiechnęłam się. Wzięłam brudne naczynia,schowałam je do zmywarki i ubrałam się na stok.
-Michael, uwaga , jestem wielką niezdarą, mogę na Ciebie upaść- zaśmiałam się.
-Spokojnie, nie martw się, mi to tam pasuje.
Zjechalismy oboje na nartach ze stoku. Było świetnie. Nagle najechałam na kamyk (kurczę, jak przygotowali ten stok ?!?!) i się wywróciłam. Michael "podbiegł" do mnie i przykucnął.
-Susie, nic Ci nie jest ?
-Nie, zaraz stanę....-próbowałam wstać, ale nie dalam rady. Kostka strasznie mnie bolała.
-Ała!
-Susie, co jest ?
-Kostka mnie boli :(
-Choć,zaniosę Cię - zdjął narty sobie jak i mi, nawet ich nie wziął , zostawił je tak, wziął mnie na ręce i zaniósł do domku.
-Michael, ja jestem ciężka....
-Co Ty. Jesteś strasznie leciutka.
-Hahaha, bardzo śmieszne, gdzie ukryta kamera? - zaśmiałam się.
-Przestań Susie....
Weszliśmy do domku, Michael zdjął ze mnie kombinezon i położył na łóżku. Sam też zdjął z siebie kombinezon. Usiadł koło mnie.
-Chcesz gorącej czekolady ?
-Nie dziękuję. Posłuchaj. Chciałam Cię przeprosić. Przeze mnie nawet na nartach sobie nie pojeździłeś. Pewnie to najgorszy wyjazd w Twoim życiu. Przepraszam...
-Coś Ty ! Najlepszy !
-Tak ? No to zób czkolady :D
-Haha , okey :D
Gdy już zrobił czekoladę, przyszedł, ułożył się wygodnie obok mnie na łóżku (stykalismy się ramionami) więc urządziliśmy pogawędkę.
-Susie. Słuchaj. Jestes moim oczkiem w głowie. Ale gdy wrócimy do Twojego domu, będę musiał wrócić do ojca i braci.
-Michael, żatujesz - popatrzyłam się na niego.
-Nie. Muszę wrócić. Ojciec ma co do mnie i co do braci wiele planów, ale gdy nagram swoją własną płytę, wtedy się spotkamy.
-Michael, nie , blagam...-odstawiłam czekoladę na komódkę, wzięłam czekoladę od Mike'a i teżją odstawiłam.
Przyuliłam się do niego. Nie mógł, nie pozwalam. To co, za ile to lat się spotkamy? Zaczęłam płakać.
-Susie, nie płacz ... - pogłaskał mnie po włosach.
-Michael , a kiedy masz zamiar spotkać się z nowu ze mną ? Kiedy nagrasz tą płytę ?
Przełknął głośno ślinę.
-Za dwa lata...
Nie nie,co on gadał, halo, kto mnie obudzi ?
-Ale obiecuję, że zagrasz ze mną w teledysku. Masz tu karteczkę z moim nr telefonu. Zapisz sobie do razu. Ja mam Twój. Spokojnie. Będę dzwonił. Możę dam radę Cię odwiedzić.
-Żartujesz - wstałam i skrzyżowalam ręcena piersiach.
Michael objął mnie od tyłu i pocałował w szyję.
-Nie żartuję. Wytrzymasz. A teraz możę się zdrzemnij, ja idę do apteki po coś na kostkę.
-Okey...-dałam mu calusa.
Nakryłam się kołdrą. Usłyszałam zamykane drzwi. W końcu moje oczy zrobiły się ciężkie i zasnęłam...
Szpital.
Obudziłam się i przeciągnęłam. Odwróciłam głowę, by zobaczyć, czy Michael śpi. Ku mojemu zdziwieniu , nie było go. Zerwałam się na równe nogi. Gdy tak stanęłam na środku pokoju , poczułam zapach smażonych jaj. Przeszłam z sypialni do kuchni. Gdy się w niej znalazłam , zobaczyłam Michaela , który stał przy drewnianym , białym blacie i smaży coś na patelni. Był jeszcze w pidżamie , jak i ja. Zaszłam go od tyłu i dałam całusa w policzek.
-Hej - uśmiechnęłam się.
-O, hej , już wstałaś ?
-Tak. Bo wiesz...Śnił mi siękoszmar...
Michael przełożył jajka na dwa talerze, postawił je na blacie , odwrócił się do mnie i słuchał dalej.
-No że...Ktoś we mnie strzeli. Wiesz. Wiem, głupi sen...
-Nie, no coś Ty...
Przytuił mnie do siebie. Usłyszałam odgłos rozbijanej szyby. Potem odczułam ból. I jak tomam w zwyczaju. Światło zgasło. Tylko przez chwilę słyszałam zdesperowany głos Michaela "O Jezu, Susie ! "
Czy ja jeszcze żyję ? Czy jestemw niebie ? Rozmyslałam. Ale nie tylko o tym. Przed oczami widziałam twarz Michaela. Te jego piękne oczy...
Nagle z namysłów wyrwały mnie krzyki. Wśród tych nieznanych głosów poznałam jeden. Jak się domyślasz, Michaela. Krzyczał, aby mnie uratowali. Otworzyłam lekko swoje oczy. Zauważyłam lampy nad moją głową, które przemijały mi przed oczami. Michael podbiegł do mnie. Zaczął krzyczeć.
-Obudziła się, zróbcie coś, przecież jesteście lekarzami , błagam Was ! - krzyczał przez łzy.
Co ja zrobiłam ... Michael cierpiał. Przeze mnie. Co mogłam zrobić ? Nienawidziłam , gdy płakał. Wzięłam się w garść. Tak nie może być! Zebrałam się w sobie i otworzyłam oczy. Drugi raz się w sobie zebrałam.
-Stop ! - krzyknęłam. Wszyscy popatrzyli się na mnie jak na wariatkę. Poczułam ból.Spojrzałam na rękę. Krwawiła niemiłosiernie.
-Dobra, wieźcie mnie na ten ostry dużur. Wyjmijcie tą kulę z mojej ręki , opatrzcie i zostawcie.
Wszyscy popatrzyli się na mnie z podziwem . Nie wiedziałam czemu, miałam to gdzieś. Zawieźli mnie do jakiegoś pomieszczenia, było całe zielone. Stała tam wielka lampa. Podeszła do mnie pielęgniarka z jakimś kubeczkiem w ręce. Uśmiechnęła się do mnie.
-Nie martw się, to środek przeciwbólowy. Uśpi Cię na moment.
Wypiłam posłusznie i położyłam się. Powieki stawały się coraz cięższe. W końcu usnęłam. Gdy otworzyłam oczy, leżałam w ładnym , kremowym pomieszczeniu, to, na czym leżałam było milsze od tego, na czym leżałam wcześniej. Tak, to było łóżko. Analizowałam pomieszczenie. Jak już mówiłam, było kremowe. Na suficie wisiała śliczna lampa. Koło mojego łżka stała sliczna drewniana komódka z nocną lampką. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!
Do mojego , można bypowiedzieć , "saloniku" , wszedł Michael.
-KOCHANIE !!! - krzyknął wbiegając. Podbiegł do mojego łóżka, kucnął i zaczął nawijać.
-Nic Ci nie jest ? Dobrze się czujesz ?
-Michael, spokojnie ... Już lepiej. Jutro mnie wypiszą ; )
-Pzepraszam ! - krzyknął i prztulił się do mnie.
-Co jest? Za co ? Pewnie jakiś dzieciak zabrał ojcu pistolet.
Do "saloniku" wszedł doktor.
-Panna Susie,tak ? Możemy już dzisiaj Cię wypisać ?
-Jasne .
-No to ja idę do gabinetu, apani niech się ubierze i przygotuje do wyjścia.
-Okey...
Miałam tylko pidżamę, zabrudzoną krwią. Dobra, i tak pojedziemy autem, czym ja się martwię ?
Weszłam do przebieralni i ubrałam zakrwawiony ciuch.
-Proszę, Susie - Michael dał mi swoją skórzaną kurtkę.
-O , dziękuję.
-Wszystko dla Ciebie.
Objął mnie. Biedny, ile się musiał nacierpieć !
Lekarz wszedł do "saloniku".
-Już. Do widzenia, niech panna na siebie uważa!
-No co pan nie powie - przewróciłam oczami. Ja nie jestem medium żeby wiedzieć, kiedy ktoś do mnie strzeli.
Gdy wyszliśmy ze szpitla, jak na zawołanie podjechała limuzyna.
Michael wziął mnie na ręce i do niej wsadził. Gdy wsiedlismy, wziął mnie na kolana i przytulił.
-Michael...mówiłeś o tym mojej mamie ?
-Nieee. Coś Ty. Jeszcze by nam zabroniła się spotykać, a tego bym nie przeżył!
-Ja też...
Przytulił mnie mocniej. Dojechaliśmy do domku. Nie mogłam uwierzyć, że to tak długo trwało ! Była już jakaś dziewiętnasta.
Michael wniósł mnie do domu pomimo moich stanowczych prostestów.
Zdjęłam jego skórzaną kurtkę i weszłam do łazienki.
-Michael ! - krzyknęłam zza drzwi - przyniesiesz mi pidżamę ? Ale nie tą zakrwawioną.
-Ma się rozumieć.
Na szczęście w łazience były duże ręczniki. Owinęłam się jednym z nich i czekałam na ubranie.
Wszedł do łazienki.
-Proszę, łaaał, ale Ci ładnie w mokrych wlosach i ręczniku - mrugnął do mnie.
-A dziękuję... - dałam mu całusa.
-No , wychodź, chcę się ubrać.
-Ah tak, przepraszam.
Wyszedł.Gdy już się ubrałam, umyłam zęby, uczesałam się i weszłam do sypialni. Michael tam stał i czekał na mnie.
-No kładź się.
-Okeey...
Weszłam do łóżka. Michael wyszedł i wrócił. Z tacą na której znajdował się talerz z naleśnikamiz syropem klonowym i szklanką soku pomarańczowego. Postawił ją na moich kolanach.
-Proszę - uśmiechnął się.
-O Michael, dziękuję!
Michael wszedł do łazienki a ja zaczęłam zajadać. W końcu nic dzisiaj nie jadłam. Gdy juz zjadłam akurat Michael wyszedł z łazienki. Już miałam wstać, by wyniesć brudne naczynia gdy nagle Michael podszedł i wziął tacę
-Ty masz odpoczywać, Słońce - dał mi całusa w policzek.
-Mam już dość odpoczywania - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Okeyy, jutro pójdziemy na narty. Zgadzasz się ?
-No jasne ! A teraz pójdę spać, żeby na juro mieć siły.
Położyłam się i zaczęłam zasypiać. Poczułam jak ktoś kładzie się na łóżku. Michael zaczął chyba bawić się moimi włosami. Były długie, do pasa, czarne i skręcone w loczki. Niektórzy nie lubili, gdy ktoś się bawił się ich włosami. Ale ja to lubiłam. Michael na koniec zaczął mnie głaskać po włosach i zaczął nucić jakąś kołysankę. Momentalnie usnęłam mówiąc przedtem :
-Kocham Cię, Michael.
-I love you more...
I usnęłam...
-Hej - uśmiechnęłam się.
-O, hej , już wstałaś ?
-Tak. Bo wiesz...Śnił mi siękoszmar...
Michael przełożył jajka na dwa talerze, postawił je na blacie , odwrócił się do mnie i słuchał dalej.
-No że...Ktoś we mnie strzeli. Wiesz. Wiem, głupi sen...
-Nie, no coś Ty...
Przytuił mnie do siebie. Usłyszałam odgłos rozbijanej szyby. Potem odczułam ból. I jak tomam w zwyczaju. Światło zgasło. Tylko przez chwilę słyszałam zdesperowany głos Michaela "O Jezu, Susie ! "
Czy ja jeszcze żyję ? Czy jestemw niebie ? Rozmyslałam. Ale nie tylko o tym. Przed oczami widziałam twarz Michaela. Te jego piękne oczy...
Nagle z namysłów wyrwały mnie krzyki. Wśród tych nieznanych głosów poznałam jeden. Jak się domyślasz, Michaela. Krzyczał, aby mnie uratowali. Otworzyłam lekko swoje oczy. Zauważyłam lampy nad moją głową, które przemijały mi przed oczami. Michael podbiegł do mnie. Zaczął krzyczeć.
-Obudziła się, zróbcie coś, przecież jesteście lekarzami , błagam Was ! - krzyczał przez łzy.
Co ja zrobiłam ... Michael cierpiał. Przeze mnie. Co mogłam zrobić ? Nienawidziłam , gdy płakał. Wzięłam się w garść. Tak nie może być! Zebrałam się w sobie i otworzyłam oczy. Drugi raz się w sobie zebrałam.
-Stop ! - krzyknęłam. Wszyscy popatrzyli się na mnie jak na wariatkę. Poczułam ból.Spojrzałam na rękę. Krwawiła niemiłosiernie.
-Dobra, wieźcie mnie na ten ostry dużur. Wyjmijcie tą kulę z mojej ręki , opatrzcie i zostawcie.
Wszyscy popatrzyli się na mnie z podziwem . Nie wiedziałam czemu, miałam to gdzieś. Zawieźli mnie do jakiegoś pomieszczenia, było całe zielone. Stała tam wielka lampa. Podeszła do mnie pielęgniarka z jakimś kubeczkiem w ręce. Uśmiechnęła się do mnie.
-Nie martw się, to środek przeciwbólowy. Uśpi Cię na moment.
Wypiłam posłusznie i położyłam się. Powieki stawały się coraz cięższe. W końcu usnęłam. Gdy otworzyłam oczy, leżałam w ładnym , kremowym pomieszczeniu, to, na czym leżałam było milsze od tego, na czym leżałam wcześniej. Tak, to było łóżko. Analizowałam pomieszczenie. Jak już mówiłam, było kremowe. Na suficie wisiała śliczna lampa. Koło mojego łżka stała sliczna drewniana komódka z nocną lampką. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!
Do mojego , można bypowiedzieć , "saloniku" , wszedł Michael.
-KOCHANIE !!! - krzyknął wbiegając. Podbiegł do mojego łóżka, kucnął i zaczął nawijać.
-Nic Ci nie jest ? Dobrze się czujesz ?
-Michael, spokojnie ... Już lepiej. Jutro mnie wypiszą ; )
-Pzepraszam ! - krzyknął i prztulił się do mnie.
-Co jest? Za co ? Pewnie jakiś dzieciak zabrał ojcu pistolet.
Do "saloniku" wszedł doktor.
-Panna Susie,tak ? Możemy już dzisiaj Cię wypisać ?
-Jasne .
-No to ja idę do gabinetu, apani niech się ubierze i przygotuje do wyjścia.
-Okey...
Miałam tylko pidżamę, zabrudzoną krwią. Dobra, i tak pojedziemy autem, czym ja się martwię ?
Weszłam do przebieralni i ubrałam zakrwawiony ciuch.
-Proszę, Susie - Michael dał mi swoją skórzaną kurtkę.
-O , dziękuję.
-Wszystko dla Ciebie.
Objął mnie. Biedny, ile się musiał nacierpieć !
Lekarz wszedł do "saloniku".
-Już. Do widzenia, niech panna na siebie uważa!
-No co pan nie powie - przewróciłam oczami. Ja nie jestem medium żeby wiedzieć, kiedy ktoś do mnie strzeli.
Gdy wyszliśmy ze szpitla, jak na zawołanie podjechała limuzyna.
Michael wziął mnie na ręce i do niej wsadził. Gdy wsiedlismy, wziął mnie na kolana i przytulił.
-Michael...mówiłeś o tym mojej mamie ?
-Nieee. Coś Ty. Jeszcze by nam zabroniła się spotykać, a tego bym nie przeżył!
-Ja też...
Przytulił mnie mocniej. Dojechaliśmy do domku. Nie mogłam uwierzyć, że to tak długo trwało ! Była już jakaś dziewiętnasta.
Michael wniósł mnie do domu pomimo moich stanowczych prostestów.
Zdjęłam jego skórzaną kurtkę i weszłam do łazienki.
-Michael ! - krzyknęłam zza drzwi - przyniesiesz mi pidżamę ? Ale nie tą zakrwawioną.
-Ma się rozumieć.
Na szczęście w łazience były duże ręczniki. Owinęłam się jednym z nich i czekałam na ubranie.
Wszedł do łazienki.
-Proszę, łaaał, ale Ci ładnie w mokrych wlosach i ręczniku - mrugnął do mnie.
-A dziękuję... - dałam mu całusa.
-No , wychodź, chcę się ubrać.
-Ah tak, przepraszam.
Wyszedł.Gdy już się ubrałam, umyłam zęby, uczesałam się i weszłam do sypialni. Michael tam stał i czekał na mnie.
-No kładź się.
-Okeey...
Weszłam do łóżka. Michael wyszedł i wrócił. Z tacą na której znajdował się talerz z naleśnikamiz syropem klonowym i szklanką soku pomarańczowego. Postawił ją na moich kolanach.
-Proszę - uśmiechnął się.
-O Michael, dziękuję!
Michael wszedł do łazienki a ja zaczęłam zajadać. W końcu nic dzisiaj nie jadłam. Gdy juz zjadłam akurat Michael wyszedł z łazienki. Już miałam wstać, by wyniesć brudne naczynia gdy nagle Michael podszedł i wziął tacę
-Ty masz odpoczywać, Słońce - dał mi całusa w policzek.
-Mam już dość odpoczywania - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Okeyy, jutro pójdziemy na narty. Zgadzasz się ?
-No jasne ! A teraz pójdę spać, żeby na juro mieć siły.
Położyłam się i zaczęłam zasypiać. Poczułam jak ktoś kładzie się na łóżku. Michael zaczął chyba bawić się moimi włosami. Były długie, do pasa, czarne i skręcone w loczki. Niektórzy nie lubili, gdy ktoś się bawił się ich włosami. Ale ja to lubiłam. Michael na koniec zaczął mnie głaskać po włosach i zaczął nucić jakąś kołysankę. Momentalnie usnęłam mówiąc przedtem :
-Kocham Cię, Michael.
-I love you more...
I usnęłam...
niedziela, 4 kwietnia 2010
Niespodzianka.
-Moja niespodzianka to..
-Czekaj, wyjdźmy z toalety.
-Popieram całkowicie.
Gdy wyszliśmy, Michael kontynuował rozmowę.
-Moja niespodzianka to wyjazd w góry!!!
-Serio ? Wow, Michael, zawsze chciałam tam pojechać!
-Cieszę się - uśmiechnął się - słyszałem, że masz ferie , dwa tygodnie, od dzisiaj, dlatego dzisiaj o 18:00 wyjeżdżamy.
-A co z mamą ? Wiem, że wyjechała na dwa miesiące, ale powinna wiedzieć, gdzie jestem. Zaufała mi.
-Spokojnie, już do niej dzwoniłem. Zgodziła się. I nie wiesz nawet, z jakim entuzjazmem to przyjęła.
-Wiesz, zawsze lubiłyśmy góry. Byłyśmy tam raz. Dlatego się tak cieszyła.
-Okey, Susie, pakuj się. Pomóc Ci?
-Nie, Michael. Mi samej pójdzie szybciej. O wiele szybciej.
-No okey...
-A może chciałbyś coś poczytać...
-A mogę pośpiewać?
-Okey, nie mam nic przeciwko temu.
Wyjęłam walizkę z szafy, położyłam na łóżku, otworzyłam i podeszłam do szafy. W tym samym czasie Michael włożył płytę do odtwarzacza i zaczął sobie śpiewać Don't Stop Till You Get Enough. Spakowałam ostatni top, zapięłam walizkę i zwróciłam się do Michaela :
-Już, możemy iść.
-Czekaj. Musimy poczekać na limuzynę.
-Będziemy jechać limuzyną? Super.
-No nie ?
- A czy Ty tez jesteś już spakowany?
-No jasne.
-Okey.
Michael skończył śpiewać, odłożył płytę na swoje miejsce i oboje usiedliśmy na moim łóżku. Zapanowała niezręczna cisza. Chciałam jakoś zagadać. Ale nie wiedziałam co go interesuje. Właśnie. Chciałam, aby był moim przyjacielem. Ale...Za mało go znałam. Może przez te dwa tygodnie lepiej go poznam...Odwróciłam się w jego stronę. Jego ciepłe, czekoladowe oczy, patrzyły się na mnie. Uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam wzrok. Nie chciałam go urazić. Po prostu byłam nieśmiała i wstydliwa. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Przepraszam, Michael - uśmiechnęłam się. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Zerknęłam na wyświetlacz komórki. Travis. Poznałam go w nerwach, więc w środku strasznie się martwiłam. Przekręciłam klamkę prowadzącą na balkon.
-Halo ?
-Dzień dobry, Susie.
-O co chodzi tym razem?
Żywiliśmy do siebie urazę.
-Michael mówił mi o planie. O tym wyjeździe w góry.
-Tak? I co w związku z tym?
Spojrzałam na Michaela. Przyglądał się mi. Pomachałam mu i wróciłam do rozmowy.
-Bądź dla niego miła. Staraj się mu okazywać...to samo, co on Tobie.
-Okey, spokojnie.
-Bo nie chcę, by był smutny. Sama wiesz, gdy on się śmieje, ludzie w pobliżu niego również.
-Okey, okey.
-To tyle, do widzenia.
-Do widzenia.
Nacisnęłam klawisz kończący rozmowę, schowałam komórkę do kieszeni i weszłam do pokoju.
-Kto dzwonił ? -spytał Michael nie odrywając ode mnie oczu.
-Emm...Travis...
-I co mówił ?
-Emm..Taka pogawędka, wiesz, ale tylko sobie nie myśl .No wiesz. Że ja i on.
-Nie, no spokojnie. To mój zaufany przyjaciel. Z resztą, ma żonę.
-Taka pogawędka, pytał się o...mamę.
-Aha - posłał mi uśmiech.
Usiadłam koło niego na łóżku. Spojrzałam na niego. Przysuwał się. Gdy był już jakiś centymetr od mojej twarzy, usłyszałam klakson.
-O, limuzyna, choć - zerwałam się z łóżka i wzięłam torbę.
-Chodźmy...
-Czemu się smucisz? - spytałam gdy podchodziliśmy do limuzyny.
-Nie ważne - mrugnął do mnie.
Otworzył mi drzwi - Panie przodem - uśmiechnął się.
-Hehe, dziękuję.
Gdy oboje już wsiedliśmy do auta, położyłam torbę na siedzeniu po mojej prawej. Michael siedział po mojej lewej. Auto ruszyło tak gwałtownie, że pchnęło mnie do tyłu. Zaczęłam rozmyślać. Czemu mu było smutno ? Hmm...Kurczę! Travis mówił, aby być miłym. Chyba wiem, co Michael miał na myśli... Zraniłam go..Ale ja nie chciałam! Okey, jakoś to mu zrekonpensuję...Nie wiem jak. Ale coś wymyślę...
Obróciłam się w jego stronę. Nadal się na mnie patrzył. Spojrzałam mu w oczy. Patrzyłam w nie głęboko. On patrzył w moje. Zaczął się zbliżać. Ja też zaczęłam. Wprost tonęłam w tych jego oczach. Byliśmy jeden centymetr oddaleni od siebie twarzami. Nagle auto gwałtownie zahamowało.
-Kurczę!! - krzyknął Michael.
-Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. - odpowiedział szofer.
Uśmiechnęłam się szelmowsko do Michaela. Czemu ja go wcześniej odrzucałam?
Odwróciłam głowę i zaczęłam spoglądać przez okno. Mijaliśmy pola, łąki... Nagle zauważyłam w oddali zarysy gór.
-Michael, patrz jak pięknie!! Te pola i łąki są takie piękne...
-Jak Ty z resztą....
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem w oczach. Nikt nigdy mi tego nie mówił. Nawet chłopak. A co dopiero Michael!
-Emm...-zmieszałam się. Poczułam, że robi mi się gorąco na policzkach. No nie, rumieńce!!!-Dziękuję Ci...
-Już dojechaliśmy! - krzyknął szofer.
Michael, oczywiście jak to on, otworzył mi drzwi i wziął dużą , ciężką torbę.
-Jejuuu, jak tu pięknie!!
-Na serio ? -spytał Michael, z ekscytacją w oczach.
-Tak ! -krzyknęłam i rzuciłam mu się w objęcia.
-Emm...przepraszam...
-No co Ty... - przytulił mnie.
Staliśmy tak chwilę.
-Okey - odsunęłam się od niego delikatnie, aby nie poczuł się odrzucony.
-Może wejdziemy do środka ?
-No chodźmy - uśmiechnął się.
W środku było pięknie. Meble z białego drewna, żyrandole...
Weszliśmy razem do sypialni. Otworzyłam szeroko oczy jak i usta. -Emm...Susie?
-Michael postaw te rzeczy, przeciążysz się..
-Co Ty , Susie...
-Mówię postaw!!!
-Okey...
Postawił. Podbiegłam do niego i przytuliłam się.
-Strasznie Ci dziękuuujęęęę - powiedziałam przez łzy - to najlepsze co mi się w życiu zdarzyło , nie tylko to, ale także spotkanie Ciebie. Jesteś najlepszym człowiekiem na świecie!! - przytuliłam go mocniej. Otarłam w końcu łzy i odsunęłam się o dwa centymetry. Popatrzyłam mu się głęboko w oczy i powiedziałam:
-Dziękuję..
Przysunęłam się do niego. Byliśmy minimetry od swoich twarzy. W końcu buch. Pocałowałam go. A on mnie. Objęłam go. Staliśmy tak chwilę. Delikatnie się odsunęłam.
-Kocham Cię.
-I love you more...
Przytuliłam go. To najlepsza rzecz, która mi się przytrafiła. W całym moim życiu. Odsunęłam się delikatnie.
-Rozpakuj się.
-Okey. A pomóc Ci?
-Niee, dam radę - mrugnęłam.
Rozpakowywaliśmy się jakąś godzinkę.
-Okey, Michael, idę się myć, jestem zmęczona...
-Okey, ja też.
-Mamy dwie łazienki ?
-No a jak - uśmiechnął się szeroko.
-Hehehe - zaśmiałam się.
Wzięłam szczoteczkę do zębów, pastę, pidżamę i szczotkę do włosów. Michael również. Oprócz szczotki oczywiście. Weszłam do wanny. Ciepła woda opływała me zmęczone ciało. Umyłam również głowę. Gdy już się "namoczyłam" , wyszłam, wytarłam się, ubrałam w pidżamę i zaczęłam myć zęby. Gdy już to zrobiłam, poszłam do sypialni. Michael już tam czekał.
Podeszłam do łózka, nakryłam się kołdrą i zwróciłam się do Michaela:
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Przytulił mnie do siebie i zasnął, jak i ja..
-Czekaj, wyjdźmy z toalety.
-Popieram całkowicie.
Gdy wyszliśmy, Michael kontynuował rozmowę.
-Moja niespodzianka to wyjazd w góry!!!
-Serio ? Wow, Michael, zawsze chciałam tam pojechać!
-Cieszę się - uśmiechnął się - słyszałem, że masz ferie , dwa tygodnie, od dzisiaj, dlatego dzisiaj o 18:00 wyjeżdżamy.
-A co z mamą ? Wiem, że wyjechała na dwa miesiące, ale powinna wiedzieć, gdzie jestem. Zaufała mi.
-Spokojnie, już do niej dzwoniłem. Zgodziła się. I nie wiesz nawet, z jakim entuzjazmem to przyjęła.
-Wiesz, zawsze lubiłyśmy góry. Byłyśmy tam raz. Dlatego się tak cieszyła.
-Okey, Susie, pakuj się. Pomóc Ci?
-Nie, Michael. Mi samej pójdzie szybciej. O wiele szybciej.
-No okey...
-A może chciałbyś coś poczytać...
-A mogę pośpiewać?
-Okey, nie mam nic przeciwko temu.
Wyjęłam walizkę z szafy, położyłam na łóżku, otworzyłam i podeszłam do szafy. W tym samym czasie Michael włożył płytę do odtwarzacza i zaczął sobie śpiewać Don't Stop Till You Get Enough. Spakowałam ostatni top, zapięłam walizkę i zwróciłam się do Michaela :
-Już, możemy iść.
-Czekaj. Musimy poczekać na limuzynę.
-Będziemy jechać limuzyną? Super.
-No nie ?
- A czy Ty tez jesteś już spakowany?
-No jasne.
-Okey.
Michael skończył śpiewać, odłożył płytę na swoje miejsce i oboje usiedliśmy na moim łóżku. Zapanowała niezręczna cisza. Chciałam jakoś zagadać. Ale nie wiedziałam co go interesuje. Właśnie. Chciałam, aby był moim przyjacielem. Ale...Za mało go znałam. Może przez te dwa tygodnie lepiej go poznam...Odwróciłam się w jego stronę. Jego ciepłe, czekoladowe oczy, patrzyły się na mnie. Uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam wzrok. Nie chciałam go urazić. Po prostu byłam nieśmiała i wstydliwa. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Przepraszam, Michael - uśmiechnęłam się. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Zerknęłam na wyświetlacz komórki. Travis. Poznałam go w nerwach, więc w środku strasznie się martwiłam. Przekręciłam klamkę prowadzącą na balkon.
-Halo ?
-Dzień dobry, Susie.
-O co chodzi tym razem?
Żywiliśmy do siebie urazę.
-Michael mówił mi o planie. O tym wyjeździe w góry.
-Tak? I co w związku z tym?
Spojrzałam na Michaela. Przyglądał się mi. Pomachałam mu i wróciłam do rozmowy.
-Bądź dla niego miła. Staraj się mu okazywać...to samo, co on Tobie.
-Okey, spokojnie.
-Bo nie chcę, by był smutny. Sama wiesz, gdy on się śmieje, ludzie w pobliżu niego również.
-Okey, okey.
-To tyle, do widzenia.
-Do widzenia.
Nacisnęłam klawisz kończący rozmowę, schowałam komórkę do kieszeni i weszłam do pokoju.
-Kto dzwonił ? -spytał Michael nie odrywając ode mnie oczu.
-Emm...Travis...
-I co mówił ?
-Emm..Taka pogawędka, wiesz, ale tylko sobie nie myśl .No wiesz. Że ja i on.
-Nie, no spokojnie. To mój zaufany przyjaciel. Z resztą, ma żonę.
-Taka pogawędka, pytał się o...mamę.
-Aha - posłał mi uśmiech.
Usiadłam koło niego na łóżku. Spojrzałam na niego. Przysuwał się. Gdy był już jakiś centymetr od mojej twarzy, usłyszałam klakson.
-O, limuzyna, choć - zerwałam się z łóżka i wzięłam torbę.
-Chodźmy...
-Czemu się smucisz? - spytałam gdy podchodziliśmy do limuzyny.
-Nie ważne - mrugnął do mnie.
Otworzył mi drzwi - Panie przodem - uśmiechnął się.
-Hehe, dziękuję.
Gdy oboje już wsiedliśmy do auta, położyłam torbę na siedzeniu po mojej prawej. Michael siedział po mojej lewej. Auto ruszyło tak gwałtownie, że pchnęło mnie do tyłu. Zaczęłam rozmyślać. Czemu mu było smutno ? Hmm...Kurczę! Travis mówił, aby być miłym. Chyba wiem, co Michael miał na myśli... Zraniłam go..Ale ja nie chciałam! Okey, jakoś to mu zrekonpensuję...Nie wiem jak. Ale coś wymyślę...
Obróciłam się w jego stronę. Nadal się na mnie patrzył. Spojrzałam mu w oczy. Patrzyłam w nie głęboko. On patrzył w moje. Zaczął się zbliżać. Ja też zaczęłam. Wprost tonęłam w tych jego oczach. Byliśmy jeden centymetr oddaleni od siebie twarzami. Nagle auto gwałtownie zahamowało.
-Kurczę!! - krzyknął Michael.
-Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. - odpowiedział szofer.
Uśmiechnęłam się szelmowsko do Michaela. Czemu ja go wcześniej odrzucałam?
Odwróciłam głowę i zaczęłam spoglądać przez okno. Mijaliśmy pola, łąki... Nagle zauważyłam w oddali zarysy gór.
-Michael, patrz jak pięknie!! Te pola i łąki są takie piękne...
-Jak Ty z resztą....
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem w oczach. Nikt nigdy mi tego nie mówił. Nawet chłopak. A co dopiero Michael!
-Emm...-zmieszałam się. Poczułam, że robi mi się gorąco na policzkach. No nie, rumieńce!!!-Dziękuję Ci...
-Już dojechaliśmy! - krzyknął szofer.
Michael, oczywiście jak to on, otworzył mi drzwi i wziął dużą , ciężką torbę.
-Jejuuu, jak tu pięknie!!
-Na serio ? -spytał Michael, z ekscytacją w oczach.
-Tak ! -krzyknęłam i rzuciłam mu się w objęcia.
-Emm...przepraszam...
-No co Ty... - przytulił mnie.
Staliśmy tak chwilę.
-Okey - odsunęłam się od niego delikatnie, aby nie poczuł się odrzucony.
-Może wejdziemy do środka ?
-No chodźmy - uśmiechnął się.
W środku było pięknie. Meble z białego drewna, żyrandole...
Weszliśmy razem do sypialni. Otworzyłam szeroko oczy jak i usta. -Emm...Susie?
-Michael postaw te rzeczy, przeciążysz się..
-Co Ty , Susie...
-Mówię postaw!!!
-Okey...
Postawił. Podbiegłam do niego i przytuliłam się.
-Strasznie Ci dziękuuujęęęę - powiedziałam przez łzy - to najlepsze co mi się w życiu zdarzyło , nie tylko to, ale także spotkanie Ciebie. Jesteś najlepszym człowiekiem na świecie!! - przytuliłam go mocniej. Otarłam w końcu łzy i odsunęłam się o dwa centymetry. Popatrzyłam mu się głęboko w oczy i powiedziałam:
-Dziękuję..
Przysunęłam się do niego. Byliśmy minimetry od swoich twarzy. W końcu buch. Pocałowałam go. A on mnie. Objęłam go. Staliśmy tak chwilę. Delikatnie się odsunęłam.
-Kocham Cię.
-I love you more...
Przytuliłam go. To najlepsza rzecz, która mi się przytrafiła. W całym moim życiu. Odsunęłam się delikatnie.
-Rozpakuj się.
-Okey. A pomóc Ci?
-Niee, dam radę - mrugnęłam.
Rozpakowywaliśmy się jakąś godzinkę.
-Okey, Michael, idę się myć, jestem zmęczona...
-Okey, ja też.
-Mamy dwie łazienki ?
-No a jak - uśmiechnął się szeroko.
-Hehehe - zaśmiałam się.
Wzięłam szczoteczkę do zębów, pastę, pidżamę i szczotkę do włosów. Michael również. Oprócz szczotki oczywiście. Weszłam do wanny. Ciepła woda opływała me zmęczone ciało. Umyłam również głowę. Gdy już się "namoczyłam" , wyszłam, wytarłam się, ubrałam w pidżamę i zaczęłam myć zęby. Gdy już to zrobiłam, poszłam do sypialni. Michael już tam czekał.
Podeszłam do łózka, nakryłam się kołdrą i zwróciłam się do Michaela:
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Przytulił mnie do siebie i zasnął, jak i ja..
sobota, 3 kwietnia 2010
Rany.
Dedykacja dla Agness4 i MJstillalive ;**
-Suuusieeee- usłyszałam głos mamy.
Była, jak oszacowałam, siódma rano.
-Dzięki, że mnie budzisz - odkrzyknęłam i schowałam się pod kołdrą.
Mama weszła do mojego pokoju.
-Ktoś dzwoni.
Podbiegłam i wzięłam komórkę.
-Halo ? - powiedział niski głos mężczyzny.
-Mamo, wyjdź powiedziałam mamie. Zrobiła to, o co prosiłam.
-Jestem przyjacielem Twojej mamy i Michaela. Mam na imię Travis. I nie ukrywam, że mam do Ciebie pewną sprawę...Bo widzisz...Michael był wczoraj...taki smutny...
-Tak ? - spytałam nieco zdziwionym głosem - Przecież rano był taki....promienny, szczęśliwy....
- No właśnie... nikomu nic nie chciał powiedzieć... wiem tylko że jak przebierał się do sesji zdjęciowej.. to w jego ubraniach znaleziono kartkę....
-Kartkę? - odpowiedziałam nieco zdziwiona - okey...ale dlaczego dzwonisz z tym do mnie ?
-Bo i Ty chyba masz coś z tym wspólnego....NA PEWNO masz coś z tym wspólnego !!! - odpowiedział nieco zdenerwowany Travis.
-Ja ? Jak to ? Nie rozumiem...-odpowiedziałam. Co ja niby mam z tym wspólnego ?
-Ok, spokojnie...-uspokoił się Travis - na tej kartce pisze "Każdy chyba wie, że kocham Michaela... ale jaki jest tego sens, jeżeli wiem, że on mnie olewa? Nawet, jak kiedyś go poznam (co jest niemożliwe) to on mnie będzie olewał..."
- No wiesz... - Travis ściszył głos - Michael bardzo przeżywał, jak zemdlałaś na jego koncercie.. Jesteś dla niego ważna...
-JA?! - Krzyknęłam na cały dom - To niemożliwe?
-Ciiiiszej... - powiedział Travis - Nic o tym nie wiesz! Jasne?!
- Tak, okej... - powiedziałam, dalej będąc w szoku
- Okej... Więc teraz... jak coś ci się przypomni dzwoń natychmiast....
Travis dalej jeszcze coś mówił, ale ja już tego nie słyszałam. Ja ważna dla Michaela? Nie, to nie możliwe... To nie dzieje się na prawdę...
- Ok, rozumiesz? To ja muszę kończyć. Do widzenia - powiedział w końcu Travis. Zdawało mi się, że wręcz czekałam na te słowa.
- Cześć - odłożyłam słuchawkę i siadłam na łóżku. Oparłam się o ścianę i słyszałam jakby słowa Travisa "Jesteś dla niego ważna"
- Susie! - usłyszałam głos zbliżającej się do pokoju mamy - co ty, ogłuchłaś?!
-Suuusieeee- usłyszałam głos mamy.
Była, jak oszacowałam, siódma rano.
-Dzięki, że mnie budzisz - odkrzyknęłam i schowałam się pod kołdrą.
Mama weszła do mojego pokoju.
-Ktoś dzwoni.
Podbiegłam i wzięłam komórkę.
-Halo ? - powiedział niski głos mężczyzny.
-Mamo, wyjdź powiedziałam mamie. Zrobiła to, o co prosiłam.
-Jestem przyjacielem Twojej mamy i Michaela. Mam na imię Travis. I nie ukrywam, że mam do Ciebie pewną sprawę...Bo widzisz...Michael był wczoraj...taki smutny...
-Tak ? - spytałam nieco zdziwionym głosem - Przecież rano był taki....promienny, szczęśliwy....
- No właśnie... nikomu nic nie chciał powiedzieć... wiem tylko że jak przebierał się do sesji zdjęciowej.. to w jego ubraniach znaleziono kartkę....
-Kartkę? - odpowiedziałam nieco zdziwiona - okey...ale dlaczego dzwonisz z tym do mnie ?
-Bo i Ty chyba masz coś z tym wspólnego....NA PEWNO masz coś z tym wspólnego !!! - odpowiedział nieco zdenerwowany Travis.
-Ja ? Jak to ? Nie rozumiem...-odpowiedziałam. Co ja niby mam z tym wspólnego ?
-Ok, spokojnie...-uspokoił się Travis - na tej kartce pisze "Każdy chyba wie, że kocham Michaela... ale jaki jest tego sens, jeżeli wiem, że on mnie olewa? Nawet, jak kiedyś go poznam (co jest niemożliwe) to on mnie będzie olewał..."
- No wiesz... - Travis ściszył głos - Michael bardzo przeżywał, jak zemdlałaś na jego koncercie.. Jesteś dla niego ważna...
-JA?! - Krzyknęłam na cały dom - To niemożliwe?
-Ciiiiszej... - powiedział Travis - Nic o tym nie wiesz! Jasne?!
- Tak, okej... - powiedziałam, dalej będąc w szoku
- Okej... Więc teraz... jak coś ci się przypomni dzwoń natychmiast....
Travis dalej jeszcze coś mówił, ale ja już tego nie słyszałam. Ja ważna dla Michaela? Nie, to nie możliwe... To nie dzieje się na prawdę...
- Ok, rozumiesz? To ja muszę kończyć. Do widzenia - powiedział w końcu Travis. Zdawało mi się, że wręcz czekałam na te słowa.
- Cześć - odłożyłam słuchawkę i siadłam na łóżku. Oparłam się o ścianę i słyszałam jakby słowa Travisa "Jesteś dla niego ważna"
- Susie! - usłyszałam głos zbliżającej się do pokoju mamy - co ty, ogłuchłaś?!
-Co, ale...-rozejrzałam się po pokoju.
-Kochana, wołam Cię chyba z 10 raz!!! Śniadanie na stole!!!
-Dobrze, a która jest godzina?
-Ósma! Ile można rozmawiać przez telefon???
-Ósma? Okey, już idę...
Jedząć śniadanie ciągle myślałam o tej rozmowie. I nie było mi wcale łatwiej, bo Michael siedział na wprost mnie. Byłam na tyle zamyślona, że kanapka z serem wylądowała na podłogę, a sok pomarańczowy na mojej nowej pidżamie. Michael zaczął się śmiać, ale ten jego śmiech był taki cudowny, że dołączyłam się do niego.
-Kochana, wołam Cię chyba z 10 raz!!! Śniadanie na stole!!!
-Dobrze, a która jest godzina?
-Ósma! Ile można rozmawiać przez telefon???
-Ósma? Okey, już idę...
Jedząć śniadanie ciągle myślałam o tej rozmowie. I nie było mi wcale łatwiej, bo Michael siedział na wprost mnie. Byłam na tyle zamyślona, że kanapka z serem wylądowała na podłogę, a sok pomarańczowy na mojej nowej pidżamie. Michael zaczął się śmiać, ale ten jego śmiech był taki cudowny, że dołączyłam się do niego.
Cały dzień męczyła mnie ta jedna myśl. Chciałam ją za wszelką cenę wyrzucić z mojej głowy, jednak wszystko dziś kojarzyło mi się z Michaelem. Więc nic dziwnego, że wywołana do odpowiedzi przez panią od matematyki , cała klasa usłyszała okrzyk "Michael Jackson". Idąc tak przez ulicę do domu ( przy okazji wpadając na latarnię uliczną), poczułam, jakby...ktoś mnie śledził... Jednak trudno jest zobaczyć kto Cię śledzi w tłumie samochodów i ludzi. Więc postanowiłam się tym nie przejmować. Szłam tak 5 minut i skręciłam w mniej ruchliwą uliczkę. Nagle zauważyłam, że za mną, jak cień, jedzie limuzyna, gdy nagle otworzyło się okno. Zobaczyłam w nim nikogo innego, niż Michaela.
-Podwieźć Cię? - krzyknął do mnie.
W panice zaczęłam się rozglądać i podbiegając do limuzyny powiedziałam.
-Michael, jeszcze ktoś Cię zobaczy !!
-Oj tam...-odpowiedział uśmiechając się - wsiadaj !
Drzwi limuzyny otworzyły się. Niestety, jak to ja, byłam niezdarna, wsiadając, zachwiałam się i wylądowałam prosto w objęciach Michaela.
Gdy niechętnie próbowałam wstać do pionu, zorientowałam się, że Michael mnie przytula i ani myśli mnie puścić. Poczułam się głupio. Może to była prawda, to co mówił Travis? Coraz więcej rzeczy na to skazywało. Nie miałam pojęcia, co robić, bo sytuacja była trochę głupia.Nagle Mike zaczął mnie zciskać.
-Michael...tez Cię bardzo lubię...ale...duuusiiiisz!
-O....przepraszam cię...
Jechaliśmy limuzyną, ale nie wiedziałam gdzie. Zaparkowalismy przy wesołym miasteczku.
-Michael, oni Cie tam zobaczą...
-I co z tego...
Wysiedlismy i podeszlismy do kolejki górskiej. Nagle z e wszystkich stron nadbiegły dziewcvzyny, fsnki. Popchnęły mnie, upadłam i skaleczyłam sobie brew i wargę.
Popatrzyłam sie na Michaela. Kolesie z limuzyny wybiegli mu na pomoc. Popchnęli mnie. Z nowu. Poczułam się jak śmiec. "Koniec tego koszmaru" rozpłakałam się. Smutna i przerażona , pobiegłam do domu. Rzuciłam torbe pod biurko , rzuciłam sie na łóżko i zaczęłam płakać. Zaczęłam zauważać pewną ważną sprawę. Michael był dla mnie ważną osobą. Wcześniej leciałam na jego wygląd. Tak jak na koncercie...Ale...Teraz...Jego zachowanie, uśmiech....Przypomniałam sobie, że się zraniłam. Wyszłam więc do łazienki , się odświeżyć i tak dalej. Usłyszałam zamykane za sobą drzwi od mojego pokoju. Zaczęłam przykładać waciki z wodą utlenioną do ran. Krzyknęłam z bólu. Mamy n a szczęście nie było w domu. Wyjechała na miesiąc. Nagle drzwi od łazienki otworzyły sie, Michael wbiegł i przytulił mnie do siebie:
-Susie, Susie, nic Ci nie jest??
Odsunęłam sie od niego. Pokazałam na rany.
-Jak widzisz, jest.
-Przepraszam...- odsunął się znacznie - chciałem, by było..fajnie, miło...roma....nie wazne..Nie chciałem aby Ci się coś stało.
-OKey, Michael...
Zauważyłam łzy w kącikach jego oczu.
-Michael, nie, nie mów, że będziesz płakac.
W tym momencie jedna łza poleciała po jego policzku.
-O Michael! -przytuliłam go do siebie. Biedny! Chciał zrobić dla mnie coś miłego i mu nie wyszlo :(
-Wybacz mi susie...
-Już dawno Ci wybaczyłam...
-Wiesz co, Susie, chcę Ci coś powiedzieć...To taka, niespodzianka...
-Podwieźć Cię? - krzyknął do mnie.
W panice zaczęłam się rozglądać i podbiegając do limuzyny powiedziałam.
-Michael, jeszcze ktoś Cię zobaczy !!
-Oj tam...-odpowiedział uśmiechając się - wsiadaj !
Drzwi limuzyny otworzyły się. Niestety, jak to ja, byłam niezdarna, wsiadając, zachwiałam się i wylądowałam prosto w objęciach Michaela.
Gdy niechętnie próbowałam wstać do pionu, zorientowałam się, że Michael mnie przytula i ani myśli mnie puścić. Poczułam się głupio. Może to była prawda, to co mówił Travis? Coraz więcej rzeczy na to skazywało. Nie miałam pojęcia, co robić, bo sytuacja była trochę głupia.Nagle Mike zaczął mnie zciskać.
-Michael...tez Cię bardzo lubię...ale...duuusiiiisz!
-O....przepraszam cię...
Jechaliśmy limuzyną, ale nie wiedziałam gdzie. Zaparkowalismy przy wesołym miasteczku.
-Michael, oni Cie tam zobaczą...
-I co z tego...
Wysiedlismy i podeszlismy do kolejki górskiej. Nagle z e wszystkich stron nadbiegły dziewcvzyny, fsnki. Popchnęły mnie, upadłam i skaleczyłam sobie brew i wargę.
Popatrzyłam sie na Michaela. Kolesie z limuzyny wybiegli mu na pomoc. Popchnęli mnie. Z nowu. Poczułam się jak śmiec. "Koniec tego koszmaru" rozpłakałam się. Smutna i przerażona , pobiegłam do domu. Rzuciłam torbe pod biurko , rzuciłam sie na łóżko i zaczęłam płakać. Zaczęłam zauważać pewną ważną sprawę. Michael był dla mnie ważną osobą. Wcześniej leciałam na jego wygląd. Tak jak na koncercie...Ale...Teraz...Jego zachowanie, uśmiech....Przypomniałam sobie, że się zraniłam. Wyszłam więc do łazienki , się odświeżyć i tak dalej. Usłyszałam zamykane za sobą drzwi od mojego pokoju. Zaczęłam przykładać waciki z wodą utlenioną do ran. Krzyknęłam z bólu. Mamy n a szczęście nie było w domu. Wyjechała na miesiąc. Nagle drzwi od łazienki otworzyły sie, Michael wbiegł i przytulił mnie do siebie:
-Susie, Susie, nic Ci nie jest??
Odsunęłam sie od niego. Pokazałam na rany.
-Jak widzisz, jest.
-Przepraszam...- odsunął się znacznie - chciałem, by było..fajnie, miło...roma....nie wazne..Nie chciałem aby Ci się coś stało.
-OKey, Michael...
Zauważyłam łzy w kącikach jego oczu.
-Michael, nie, nie mów, że będziesz płakac.
W tym momencie jedna łza poleciała po jego policzku.
-O Michael! -przytuliłam go do siebie. Biedny! Chciał zrobić dla mnie coś miłego i mu nie wyszlo :(
-Wybacz mi susie...
-Już dawno Ci wybaczyłam...
-Wiesz co, Susie, chcę Ci coś powiedzieć...To taka, niespodzianka...
MJJ dojechał.
Ziewnęłam. Ale nadal leżałam w łóżku. Poczułam , że ktoś siada na łóżku.
-Mamo, jeszcze 5 minut...
-Hehe - usłyszałam.
-Tatata, śmiej się śmiej, ja chcę spać!
-Susie, nie wiesz kim jestem?
Zamurowało mnie. Otworzyłam szeroko oczy. Usiadłam powoli i popatrzyłam się na osobę siedzącą koło mnie.
-Hej. Michael jestem ^^
-Ta, wiesz, haha, śmieszne, kto Cię nie zna ... AAAAAAAAAAA!!to Ty!!!!!
Nakryłam się kołdrą aż nad brodę.
-Przepraszam...
-Nie przepraszaj. Jestem Twoją wielką fanką, więć nie zwracaj uwagi na moje zachowanie. Poczekaj, pójdę do toalety.
Weszłam do toalety i w 5 minut się przygotowałam.
-Nie jesteś głodny? Jadłeś już śniadanie czy co...
-Nie, nie jadłem, czekałem na Ciebie. Twoja mama anim pojechała do pracy pokazała mi gdzie co jest i tak dalej, ale chciałem zjeść razem z Tobą.
-Jak miło.....-No i znowu ciemność!! Ale ja mam pecha :(
-Suusieee, Susie...halo, Susie....
Zerwałam się na równe nogi.
-Co ? Jak ? Gdzie ? Po co?
-Spokojnie, zemdlałaś..
-Przepraszam Cię bardzo...Wiesz, to dla mnie szok ....
Spokojnie ;) Chociaż nie pytasz się czy korzystam z toalety. Tak jak niektóre fanki. Mówię Ci, to strasznie krępujące... A tak w ogóle, ile masz lat?
-Znaczy...no ...... 17....
-To co, idziemy coś zjeść? :)
-Okey :D
Nie mogłam w to uwierzyć! Jadłam śniadanie z Michaelem Jacksonem!!! Gdy już zjedliśmy, wyszlismy na podwórko za moim domem. Dom był tak zbudowany, że nie musieliśmy się martwić tym, że ktoś go zobaczy. Z resztą, mieszkam na takim pustkowiu, gdzie nie mieszka nikt, dlatego mama zawsze robi zakupy i wiezie mnie do szkoły. Usiedliśmy na trawie i rozmawialiśmy. Nagle Michael gdzieś poszedł i powiedział, abym poczekała. Siedziałam i czekałam. Nagle coś mnie spryskało.
-Michael, wiesz co, jak możesz!!!
-A nie mogę? - zasmucił się.
-Oo, nie smuć się, żartowałam. XD
Tak mnie polał wodą, żę byłam mokra od stóp do głów. Zdenerwowałam się, wzięłam węża ogrodowego, odkręciłam kurek i zaczęłam bryzgać wodą Michaela. Przemoczyłam go do suchej nitki.
-Michael, ale było fajnie :D Ale choć się przebrać, bo zerwał się wiatr i może Cię zawiać.
-Okey
Nie stawiał oporu. Gdy weszłam do łazienki się doprowadzić do porządku, słyszałam jak Michael chodzi po pokoju. Bałam się, ze dojdzie do mojego pamiętnika. Pisałam tam moje najintymniejsze myśli przecież!! Na szczęście, w miejscu, czyli koło półki gdzie znajdował się mój pamiętnik, skrzypiała podłoga. Gdy usłyszałam skrzypienie, uchyliłam drzwi, wystawiłam głowę i zawołałam do Mike'a :
-Michael, tylko nie czytaj tego czarnego zeszytu z czaszką, okey?
-A czemu?
-Bo to mój pamiętnik!!!
-Oj, przepraszam.
-Spokojnie.
Zamknęłam drzwi. Gdy już się doprowadziłam do porządku i wyszłam, zobaczyłam, że Michael siedzi na moim łóżku i czyta mój prywatny zeszyt!!
-Michael, co ja Ci mówiłam!!!
-A to nie zeszyt od historii?
Podeszłam i sprawdziłam.
-Emmm...sorki...-zarumieniłam się. Zachowałam się jak idiotka!!!
-Nie szkodzi ;) Okey, teraz ja idę się doprowadzić do porządku - wyszedł z pokoju do łazienki.
Okey, wzięłam z biurka kartkę z japońskimi słowami. Wzięłam słownik. Hmm... Ale z tego wychodziło "Śmierć koniec hoax ". Ale o co tu chodziło...
Michael wyszedł z łazienki. Zauważył, że siedzę przy biurku ze słownikiem i patrzę w kartkę z rozwartymi oczami.
-Susie, co jest?
-N-nic...Nie ważne...
Michael podszedł do kartki. Nie chciałam, by to zauważył.
-Co jest, Susie?
-Nnnic...Po prostu...Nie możesz tego widzieć....
-Okey...Hmm...Widzę, że masz wszystkie płyty J5 i dużo plakatów...A, na lustrze też widziałem ^^
-No widzisz? Nie musiz patrzeć w lustro, aby siebie widzieć.
Usłyszałam za oknem auto. Otworzyłam okno i powiedziałam Michaelowi , aby się cofnął. Nagle z auta wysiadła mama z jakimś gościem, którego nie znałam. Wzięłam szybko telefon i do niej zadzwoniłam.
-Mamo, odejdź na chwilkę od tego gościa. No, a teraz słuchaj. ..... CO TO ZA FACIO????
-Spokooojnieee, to mój przyjaciel, ten , co załatwił spotkanie z Michaelem. Przyjechał po niego.
-Niby po co?
-Bo Michael ma dzisiaj sesję zdjęciową.
-Kurczę...okey, papapa....
Rozłączyłam się, a następnie zwróciłam do Michaela.
-Czemu nic mi nie mówiłeś o sesji zdjęciowej?
-Zapomniałem.
-Ale szczery...
Dzwonek do drzwi.
-No to ja Cię nie zatrzymuję. Pa - uściskałam go po przyjacielsku.
-Eemm...-zmieszał się-papa.
Wyszedł z pokoju. Usłyszałam też powitania na dole i zamykane za sobą frontowe drzwi. Zajrzałam przez okno. Michael załozył okulary, i wsiadł do limuzyny.
-Susie - usłyszałam pukanie do drzwi.
-O, hey, mamo...
-Co jest?
-Nic...Możesz mnie zostawić samą?
-Taak.
Wyszła. Szybko podeszłam do łóżka. Zauważyłam zeszyt od historii i podręcznik. Również koło nich leżały książki od religii...Otwarte na tematach o Jezusie. O co tu chodziło?
Podeszłam do okna, gdzie stała limuzyna. Michael otworzył szybę, popatrzył się na mnie ze smutną miną i odjechał....
Wszystkiego naj!!! Pysznego jajka i ślicznych pisanek życzy Wam Musia.98 , Susie i Michael :D
-Mamo, jeszcze 5 minut...
-Hehe - usłyszałam.
-Tatata, śmiej się śmiej, ja chcę spać!
-Susie, nie wiesz kim jestem?
Zamurowało mnie. Otworzyłam szeroko oczy. Usiadłam powoli i popatrzyłam się na osobę siedzącą koło mnie.
-Hej. Michael jestem ^^
-Ta, wiesz, haha, śmieszne, kto Cię nie zna ... AAAAAAAAAAA!!to Ty!!!!!
Nakryłam się kołdrą aż nad brodę.
-Przepraszam...
-Nie przepraszaj. Jestem Twoją wielką fanką, więć nie zwracaj uwagi na moje zachowanie. Poczekaj, pójdę do toalety.
Weszłam do toalety i w 5 minut się przygotowałam.
-Nie jesteś głodny? Jadłeś już śniadanie czy co...
-Nie, nie jadłem, czekałem na Ciebie. Twoja mama anim pojechała do pracy pokazała mi gdzie co jest i tak dalej, ale chciałem zjeść razem z Tobą.
-Jak miło.....-No i znowu ciemność!! Ale ja mam pecha :(
-Suusieee, Susie...halo, Susie....
Zerwałam się na równe nogi.
-Co ? Jak ? Gdzie ? Po co?
-Spokojnie, zemdlałaś..
-Przepraszam Cię bardzo...Wiesz, to dla mnie szok ....
Spokojnie ;) Chociaż nie pytasz się czy korzystam z toalety. Tak jak niektóre fanki. Mówię Ci, to strasznie krępujące... A tak w ogóle, ile masz lat?
-Znaczy...no ...... 17....
-To co, idziemy coś zjeść? :)
-Okey :D
Nie mogłam w to uwierzyć! Jadłam śniadanie z Michaelem Jacksonem!!! Gdy już zjedliśmy, wyszlismy na podwórko za moim domem. Dom był tak zbudowany, że nie musieliśmy się martwić tym, że ktoś go zobaczy. Z resztą, mieszkam na takim pustkowiu, gdzie nie mieszka nikt, dlatego mama zawsze robi zakupy i wiezie mnie do szkoły. Usiedliśmy na trawie i rozmawialiśmy. Nagle Michael gdzieś poszedł i powiedział, abym poczekała. Siedziałam i czekałam. Nagle coś mnie spryskało.
-Michael, wiesz co, jak możesz!!!
-A nie mogę? - zasmucił się.
-Oo, nie smuć się, żartowałam. XD
Tak mnie polał wodą, żę byłam mokra od stóp do głów. Zdenerwowałam się, wzięłam węża ogrodowego, odkręciłam kurek i zaczęłam bryzgać wodą Michaela. Przemoczyłam go do suchej nitki.
-Michael, ale było fajnie :D Ale choć się przebrać, bo zerwał się wiatr i może Cię zawiać.
-Okey
Nie stawiał oporu. Gdy weszłam do łazienki się doprowadzić do porządku, słyszałam jak Michael chodzi po pokoju. Bałam się, ze dojdzie do mojego pamiętnika. Pisałam tam moje najintymniejsze myśli przecież!! Na szczęście, w miejscu, czyli koło półki gdzie znajdował się mój pamiętnik, skrzypiała podłoga. Gdy usłyszałam skrzypienie, uchyliłam drzwi, wystawiłam głowę i zawołałam do Mike'a :
-Michael, tylko nie czytaj tego czarnego zeszytu z czaszką, okey?
-A czemu?
-Bo to mój pamiętnik!!!
-Oj, przepraszam.
-Spokojnie.
Zamknęłam drzwi. Gdy już się doprowadziłam do porządku i wyszłam, zobaczyłam, że Michael siedzi na moim łóżku i czyta mój prywatny zeszyt!!
-Michael, co ja Ci mówiłam!!!
-A to nie zeszyt od historii?
Podeszłam i sprawdziłam.
-Emmm...sorki...-zarumieniłam się. Zachowałam się jak idiotka!!!
-Nie szkodzi ;) Okey, teraz ja idę się doprowadzić do porządku - wyszedł z pokoju do łazienki.
Okey, wzięłam z biurka kartkę z japońskimi słowami. Wzięłam słownik. Hmm... Ale z tego wychodziło "Śmierć koniec hoax ". Ale o co tu chodziło...
Michael wyszedł z łazienki. Zauważył, że siedzę przy biurku ze słownikiem i patrzę w kartkę z rozwartymi oczami.
-Susie, co jest?
-N-nic...Nie ważne...
Michael podszedł do kartki. Nie chciałam, by to zauważył.
-Co jest, Susie?
-Nnnic...Po prostu...Nie możesz tego widzieć....
-Okey...Hmm...Widzę, że masz wszystkie płyty J5 i dużo plakatów...A, na lustrze też widziałem ^^
-No widzisz? Nie musiz patrzeć w lustro, aby siebie widzieć.
Usłyszałam za oknem auto. Otworzyłam okno i powiedziałam Michaelowi , aby się cofnął. Nagle z auta wysiadła mama z jakimś gościem, którego nie znałam. Wzięłam szybko telefon i do niej zadzwoniłam.
-Mamo, odejdź na chwilkę od tego gościa. No, a teraz słuchaj. ..... CO TO ZA FACIO????
-Spokooojnieee, to mój przyjaciel, ten , co załatwił spotkanie z Michaelem. Przyjechał po niego.
-Niby po co?
-Bo Michael ma dzisiaj sesję zdjęciową.
-Kurczę...okey, papapa....
Rozłączyłam się, a następnie zwróciłam do Michaela.
-Czemu nic mi nie mówiłeś o sesji zdjęciowej?
-Zapomniałem.
-Ale szczery...
Dzwonek do drzwi.
-No to ja Cię nie zatrzymuję. Pa - uściskałam go po przyjacielsku.
-Eemm...-zmieszał się-papa.
Wyszedł z pokoju. Usłyszałam też powitania na dole i zamykane za sobą frontowe drzwi. Zajrzałam przez okno. Michael załozył okulary, i wsiadł do limuzyny.
-Susie - usłyszałam pukanie do drzwi.
-O, hey, mamo...
-Co jest?
-Nic...Możesz mnie zostawić samą?
-Taak.
Wyszła. Szybko podeszłam do łóżka. Zauważyłam zeszyt od historii i podręcznik. Również koło nich leżały książki od religii...Otwarte na tematach o Jezusie. O co tu chodziło?
Podeszłam do okna, gdzie stała limuzyna. Michael otworzył szybę, popatrzył się na mnie ze smutną miną i odjechał....
Wszystkiego naj!!! Pysznego jajka i ślicznych pisanek życzy Wam Musia.98 , Susie i Michael :D
czwartek, 1 kwietnia 2010
Dobre wieści.
-No więc....mój kolega, gdy o tym usłyszał, zmartwił się, ale , zorganizował spotkanie, Twoje moje i Michaela. Co Ty na to?
-Mamo, to super!!-przytuliłam się do mamy.-ale skąd mam wiedzieć, że znów nie zemdleję?
-Zdamy się na intuicję. Postaraj się nie zemdleć.
-Okey.
Mama wyszła z pokoju. Szybko podbiegłam do mojego telefonu i zadzwoniłam do Andrei.
-Andrea, sorry, że byłam taka wściekła. Mam dobre wieści. Kolega mamy załatwił nam spotkanie z Michaelem!!
-Ci to dobrze....
-No nie? Okey, kończę , bo zaraz rozwalę telefon ze szczęścia!!
Podskakiwałam w pokoju jak jakaś opętana. "Spotkam się z nim, juhuuuu, jeeeejaaaaa!!!!".
Ale mama nie powiedziała mi kiedy to spotkanie. Uspokoiłam się i poszłam do pokoju mamy.
-Mamooo,a kiedy jedziemy na to spotkaniee?
-O, właśnie, zapomniałam Ci powiedzieć. My nigdzie nie jedziemy. To Michael do nas przyjeżdża. Chce odpocząć od tych fleshy i tak dalej, więc pomieszka u nas jakiś czas.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-pisnęłam.
-Spokojnie, Susie, błagam Cię, heheh - uśmiechnęła się.
-Okey, spokój....
Już w głowie miałam pomysł by zadzwonić i powiedzieć o tym Andrei, ale jeśli Michael chciał odpocząć nikt nie mógł wiedzieć że u nas zamieszka bo fotoreporterzy od razu by sie tu zjawili, jak sępy, nienawidziłam ich, łojej, jak bardzo!!
-Susie, tylko nie dzwoń do tej Andrei..
-Mamo, helooł, ja to wieem!!
-Ok, jesteś bardziej nerwowa idź do tego swojego pokoju ^^
Usiadłam na łóżku i z półki wzięłam książkę. Ale byłam zbyt podekscytowana, aby czytać. Patrzyłam się na zegarek. Może mama chciała mi zrobić niespodziankę, że wrócę ze szkoły, a Michael będzie już w domu!:D Od razu się uśmiechnęłam. Nie miałam co robić, nudziło mi się, a w głowie huczało mi "Michael, Michael, Michael". Na szczęście dziś piątek, to mogłam dzisiaj długo pospać, albo nawet nie musiałam. Zasnęłam. Śniło mi się, że widzę Michaela. Podchodzi do mnie. I mówi coś w dziwnym języku. Japońskim. Prawda, pochodziłam z Japonii, ale ojciec był Japończykiem (zmarł 2 lata temu :( ) , a mama Angielką. I rozmawiałam tylko w tym języku. Zerwałam się, chciałam to sprawdzić w słowniku, ale chciało mi się spać, więc tylko spisałam te japońskie słowa na kartkę, nakryłam się kołdrą i zasnęłam..
-Mamo, to super!!-przytuliłam się do mamy.-ale skąd mam wiedzieć, że znów nie zemdleję?
-Zdamy się na intuicję. Postaraj się nie zemdleć.
-Okey.
Mama wyszła z pokoju. Szybko podbiegłam do mojego telefonu i zadzwoniłam do Andrei.
-Andrea, sorry, że byłam taka wściekła. Mam dobre wieści. Kolega mamy załatwił nam spotkanie z Michaelem!!
-Ci to dobrze....
-No nie? Okey, kończę , bo zaraz rozwalę telefon ze szczęścia!!
Podskakiwałam w pokoju jak jakaś opętana. "Spotkam się z nim, juhuuuu, jeeeejaaaaa!!!!".
Ale mama nie powiedziała mi kiedy to spotkanie. Uspokoiłam się i poszłam do pokoju mamy.
-Mamooo,a kiedy jedziemy na to spotkaniee?
-O, właśnie, zapomniałam Ci powiedzieć. My nigdzie nie jedziemy. To Michael do nas przyjeżdża. Chce odpocząć od tych fleshy i tak dalej, więc pomieszka u nas jakiś czas.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-pisnęłam.
-Spokojnie, Susie, błagam Cię, heheh - uśmiechnęła się.
-Okey, spokój....
Już w głowie miałam pomysł by zadzwonić i powiedzieć o tym Andrei, ale jeśli Michael chciał odpocząć nikt nie mógł wiedzieć że u nas zamieszka bo fotoreporterzy od razu by sie tu zjawili, jak sępy, nienawidziłam ich, łojej, jak bardzo!!
-Susie, tylko nie dzwoń do tej Andrei..
-Mamo, helooł, ja to wieem!!
-Ok, jesteś bardziej nerwowa idź do tego swojego pokoju ^^
Usiadłam na łóżku i z półki wzięłam książkę. Ale byłam zbyt podekscytowana, aby czytać. Patrzyłam się na zegarek. Może mama chciała mi zrobić niespodziankę, że wrócę ze szkoły, a Michael będzie już w domu!:D Od razu się uśmiechnęłam. Nie miałam co robić, nudziło mi się, a w głowie huczało mi "Michael, Michael, Michael". Na szczęście dziś piątek, to mogłam dzisiaj długo pospać, albo nawet nie musiałam. Zasnęłam. Śniło mi się, że widzę Michaela. Podchodzi do mnie. I mówi coś w dziwnym języku. Japońskim. Prawda, pochodziłam z Japonii, ale ojciec był Japończykiem (zmarł 2 lata temu :( ) , a mama Angielką. I rozmawiałam tylko w tym języku. Zerwałam się, chciałam to sprawdzić w słowniku, ale chciało mi się spać, więc tylko spisałam te japońskie słowa na kartkę, nakryłam się kołdrą i zasnęłam..
Rozczarowanie.
-Susie, Suusiee - usłyszałam żeński głos. Otworzyłam oczy.
-M-mama? H-hey, długo tak leżałam, gdzie jest Michael??
Analizowałam pomieszczenie z dużą precyzją.
-Mamo, jesteśmy w domu!! - rozpłakałam się.
-Spokojnie, Susie. Zemdlałaś, Michael i ja próbowaliśmy Cię obudzić, ale na marne. Nawet nie porozmawialiśmy, od razu przywiozłam Cię do domu.
-Ale to miał być najpiękniejszy wieczór w moim życiu!!
-Cóż...Wybacz, nie da rady...
-Niee!!-rozpłakałam się i wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam się w poduszkę. "Czemu ja? Czemu to się musiało stać??Miał to być mój najpiękniejszy dzień w życiu!! I co??". Usłyszałam jak ktoś zamyka za sobą drzwi.
-Susie..
-Mamo, błagam, mam tera strasznego doła i nie chcę z nikim gadać, nawet z kumpelą!!
-Będą jeszcze inne okazje. Michael ma dopiero 22 lata, pewnie będzie dawał mnóstwo koncertów..
-Wyjdź, błagam!!-znowu się rozpłakałam.
Usłyszałam "Billie Jean. Tak, telefon dzwoni, nie mógł kiedy indziej??
-Halo?!
-Susie, co ty taka nerwowa, nie było fajne na spotkaniu z Michael'em??
-Nie wiem!!! Zemdlałam, rozumiesz to??? Przed takim człowiekiem!!!
-UUUU, ostro...
-Nie mam ochoty na żadną rozmowę, pa!!
Wyłączyłam się. Nawet nie usłyszałam co chciała powiedzieć Andrea. Jak na złosć cały świat jest przeciwko mnie!!Usiadłam po turecku i popatrzyłam się na mój plakat. Mimowolnie jedna łza popłynęła mi po policzku. "Tak blisko a jednak tak daleko od szczęścia.." , pomyślałam. Wstałam powoli i podeszłam do futryny pokoju mojej mamy. Siedziała na fotelu smutnie patrząc się w okno. Nagle niezręczną ciszę przerwał dźwięk telefonu. Mama podeszła do telefonu i odebrała.
-Halo?
Nie słyszałam co mówi osoba po drugiej stronie rozmowy.
-Mhm, serio? Nie wiesz jak się ucieszy!!Jesteś super!!Mhm, okey, papa.
Nagle smutek we mnie zgasł. Nastało nowe uczucie. Ciekawość i podekscytowanie. Mama uśmiechnęła się. Szybciutko pobiegłam do swojego pokoju i kucnęłam na łóżku. Wiedziałam, że mama wejdzie by obwieścić mi coś cudownego. Domyślałam się, co to może być, ale i tak czekałam na mamę, bo by później się denerwowała, że ja ją szpieguję.
Pukanie do drzwi.
-Wejdź.
-Mam świetne wieści.
-Jakie??? -uśmiechnęłam się lekko, aby zachować pozory.
-No więc....
-M-mama? H-hey, długo tak leżałam, gdzie jest Michael??
Analizowałam pomieszczenie z dużą precyzją.
-Mamo, jesteśmy w domu!! - rozpłakałam się.
-Spokojnie, Susie. Zemdlałaś, Michael i ja próbowaliśmy Cię obudzić, ale na marne. Nawet nie porozmawialiśmy, od razu przywiozłam Cię do domu.
-Ale to miał być najpiękniejszy wieczór w moim życiu!!
-Cóż...Wybacz, nie da rady...
-Niee!!-rozpłakałam się i wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam się w poduszkę. "Czemu ja? Czemu to się musiało stać??Miał to być mój najpiękniejszy dzień w życiu!! I co??". Usłyszałam jak ktoś zamyka za sobą drzwi.
-Susie..
-Mamo, błagam, mam tera strasznego doła i nie chcę z nikim gadać, nawet z kumpelą!!
-Będą jeszcze inne okazje. Michael ma dopiero 22 lata, pewnie będzie dawał mnóstwo koncertów..
-Wyjdź, błagam!!-znowu się rozpłakałam.
Usłyszałam "Billie Jean. Tak, telefon dzwoni, nie mógł kiedy indziej??
-Halo?!
-Susie, co ty taka nerwowa, nie było fajne na spotkaniu z Michael'em??
-Nie wiem!!! Zemdlałam, rozumiesz to??? Przed takim człowiekiem!!!
-UUUU, ostro...
-Nie mam ochoty na żadną rozmowę, pa!!
Wyłączyłam się. Nawet nie usłyszałam co chciała powiedzieć Andrea. Jak na złosć cały świat jest przeciwko mnie!!Usiadłam po turecku i popatrzyłam się na mój plakat. Mimowolnie jedna łza popłynęła mi po policzku. "Tak blisko a jednak tak daleko od szczęścia.." , pomyślałam. Wstałam powoli i podeszłam do futryny pokoju mojej mamy. Siedziała na fotelu smutnie patrząc się w okno. Nagle niezręczną ciszę przerwał dźwięk telefonu. Mama podeszła do telefonu i odebrała.
-Halo?
Nie słyszałam co mówi osoba po drugiej stronie rozmowy.
-Mhm, serio? Nie wiesz jak się ucieszy!!Jesteś super!!Mhm, okey, papa.
Nagle smutek we mnie zgasł. Nastało nowe uczucie. Ciekawość i podekscytowanie. Mama uśmiechnęła się. Szybciutko pobiegłam do swojego pokoju i kucnęłam na łóżku. Wiedziałam, że mama wejdzie by obwieścić mi coś cudownego. Domyślałam się, co to może być, ale i tak czekałam na mamę, bo by później się denerwowała, że ja ją szpieguję.
Pukanie do drzwi.
-Wejdź.
-Mam świetne wieści.
-Jakie??? -uśmiechnęłam się lekko, aby zachować pozory.
-No więc....
Spotkanie
Wstałam i przetarłam oczy. Spojrzałam powoli i z niechęcią na zegarek stojący na komódce. 7:00. Zeszłam powoli z łóżka, zaścieliłam je i poszłam do łazienki. Wszędzie, nawet na lustrze widniały zdjęcia mojego idola - Michael'a Jackson'a. Tak strasznie chciałam się z nim spotkać! Gdy wróciłam ze szkoły, mama powiedziała, że chce ze mną porozmawiać.
-Susie. Musisz usiąść.
Zrobiłam, co mi nakazała.
-Mam bilety na koncert Michael'a!!
-Jakim cudem udało Ci się je zdobyć??
-Mam kolegę, który zna parę osób z otoczenia Michael'a. Gdy Michael usłyszał o Tobie, zę chcesz go poznać, zę Cię wielbi i ma wszędzie jego zdjęcia, powiedział, by dać Ci te bilety i na dodatek mamy wejście za kulisy!!
-Ja Cię kręcę, w buźkę jeża, super!!
-A jakieś oceny dzisiaj dostałaś?
-Mamo, ty mi tu mówisz o biletach na koncert Michael'a a nagle tak prosto z mostu pytasz się jakie mam oceny?? Na kiedy mamy ten koncert?
-Za dwa tygodnie na 18.
-Czyli w piątek na osiemnastą? Kurczę, mam wtedy dodatkowy angielski...
-Odwołałam już go. No,a teraz marsz na górę odrabiać lekcje.
Weszłam po schodach wolno, aby zachować pozory. Ale gdy już byłam u siebie w pokoju zadzwoniłam do mojej najlepszej kumpeli.
-Andrea, mam bilety na koncert Michael'a Jackson'a, wejście za kulisy i w ogóle mam zaciesz!!
-O ja cię , świetnie!! Potem mi opowiedz, jak było ;)
-Łokey ;)
Zbliżał się dzień koncertu. Gdy w piątek wstałam cała w skowronkach, mama podeszła do mnie ze smutną miną.
-Michael odwołał koncert. Źle się czuje.
-Co??:((
-Ale, mówi, że za 2 tygodnie może dać koncert.
-No to świetnie :D
Zbliżał się już termin koncertu, który uważałam za pierwszy priorytet. Gdy staliśmy w pierwszych rzędach za barierką i oglądaliśmy Michael'a, tańczącego, śpiewającego...Miałam łzy w oczach, zawsze mnie dziwiło, czemu ludzie ryczą jak go widzą. Teraz to sobie uzmysłowiłam. Po prostu to było ich marzenie, jak i moje. Zaprowadzili nas za kulisy. Z garderoby dobiegł męski głos mówiacy
-Proszę!
Gdy drzwi się otworzyły, a ja ujrzałam Michael'a zaparło mi dech w piersiach. Ale nagle zamiast Michael'a widziałam ciemność...
Wesołego prima-aprilis! Nie dajcie się zrobić w balona ;)
-Susie. Musisz usiąść.
Zrobiłam, co mi nakazała.
-Mam bilety na koncert Michael'a!!
-Jakim cudem udało Ci się je zdobyć??
-Mam kolegę, który zna parę osób z otoczenia Michael'a. Gdy Michael usłyszał o Tobie, zę chcesz go poznać, zę Cię wielbi i ma wszędzie jego zdjęcia, powiedział, by dać Ci te bilety i na dodatek mamy wejście za kulisy!!
-Ja Cię kręcę, w buźkę jeża, super!!
-A jakieś oceny dzisiaj dostałaś?
-Mamo, ty mi tu mówisz o biletach na koncert Michael'a a nagle tak prosto z mostu pytasz się jakie mam oceny?? Na kiedy mamy ten koncert?
-Za dwa tygodnie na 18.
-Czyli w piątek na osiemnastą? Kurczę, mam wtedy dodatkowy angielski...
-Odwołałam już go. No,a teraz marsz na górę odrabiać lekcje.
Weszłam po schodach wolno, aby zachować pozory. Ale gdy już byłam u siebie w pokoju zadzwoniłam do mojej najlepszej kumpeli.
-Andrea, mam bilety na koncert Michael'a Jackson'a, wejście za kulisy i w ogóle mam zaciesz!!
-O ja cię , świetnie!! Potem mi opowiedz, jak było ;)
-Łokey ;)
Zbliżał się dzień koncertu. Gdy w piątek wstałam cała w skowronkach, mama podeszła do mnie ze smutną miną.
-Michael odwołał koncert. Źle się czuje.
-Co??:((
-Ale, mówi, że za 2 tygodnie może dać koncert.
-No to świetnie :D
Zbliżał się już termin koncertu, który uważałam za pierwszy priorytet. Gdy staliśmy w pierwszych rzędach za barierką i oglądaliśmy Michael'a, tańczącego, śpiewającego...Miałam łzy w oczach, zawsze mnie dziwiło, czemu ludzie ryczą jak go widzą. Teraz to sobie uzmysłowiłam. Po prostu to było ich marzenie, jak i moje. Zaprowadzili nas za kulisy. Z garderoby dobiegł męski głos mówiacy
-Proszę!
Gdy drzwi się otworzyły, a ja ujrzałam Michael'a zaparło mi dech w piersiach. Ale nagle zamiast Michael'a widziałam ciemność...
Wesołego prima-aprilis! Nie dajcie się zrobić w balona ;)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)