poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Szpital.

Obudziłam się i przeciągnęłam. Odwróciłam głowę, by zobaczyć, czy Michael śpi. Ku mojemu zdziwieniu , nie było go. Zerwałam się na równe nogi. Gdy tak stanęłam na środku pokoju , poczułam zapach smażonych jaj. Przeszłam z sypialni do kuchni. Gdy się w niej znalazłam , zobaczyłam Michaela , który stał przy drewnianym , białym blacie i smaży coś na patelni. Był jeszcze w pidżamie , jak i ja. Zaszłam go od tyłu i dałam całusa w policzek.
-Hej - uśmiechnęłam się.
-O, hej , już wstałaś ?
-Tak. Bo wiesz...Śnił mi siękoszmar...
Michael przełożył jajka na dwa talerze, postawił je na blacie , odwrócił się do mnie i słuchał dalej.
-No że...Ktoś we mnie strzeli. Wiesz. Wiem, głupi sen...
-Nie, no coś Ty...
Przytuił mnie do siebie. Usłyszałam odgłos rozbijanej szyby. Potem odczułam ból. I jak tomam w zwyczaju. Światło zgasło. Tylko przez chwilę słyszałam zdesperowany głos Michaela "O Jezu, Susie ! "
Czy ja jeszcze żyję ? Czy jestemw niebie ? Rozmyslałam. Ale nie tylko o tym. Przed oczami widziałam twarz Michaela. Te jego piękne oczy...
Nagle z namysłów wyrwały mnie krzyki. Wśród tych nieznanych głosów poznałam jeden. Jak się domyślasz, Michaela. Krzyczał, aby mnie uratowali. Otworzyłam lekko swoje oczy. Zauważyłam lampy nad moją głową, które przemijały mi przed oczami. Michael podbiegł do mnie. Zaczął krzyczeć.
-Obudziła się, zróbcie coś, przecież jesteście lekarzami , błagam Was ! - krzyczał przez łzy.
Co ja zrobiłam ... Michael cierpiał. Przeze mnie. Co mogłam zrobić ? Nienawidziłam , gdy płakał. Wzięłam się w garść. Tak nie może być! Zebrałam się w sobie i otworzyłam oczy. Drugi raz się w sobie zebrałam.
-Stop ! - krzyknęłam. Wszyscy popatrzyli się na mnie jak na wariatkę. Poczułam ból.Spojrzałam na rękę. Krwawiła niemiłosiernie.
-Dobra, wieźcie mnie na ten ostry dużur. Wyjmijcie tą kulę z mojej ręki , opatrzcie i zostawcie.
Wszyscy popatrzyli się na mnie z podziwem . Nie wiedziałam czemu, miałam to gdzieś. Zawieźli mnie do jakiegoś pomieszczenia, było całe zielone. Stała tam wielka lampa. Podeszła do mnie pielęgniarka z jakimś kubeczkiem w ręce. Uśmiechnęła się do mnie.
-Nie martw się, to środek przeciwbólowy. Uśpi Cię na moment.
Wypiłam posłusznie i położyłam się. Powieki stawały się coraz cięższe. W końcu usnęłam. Gdy otworzyłam oczy, leżałam w ładnym , kremowym pomieszczeniu, to, na czym leżałam było milsze od tego, na czym leżałam wcześniej. Tak, to było łóżko. Analizowałam pomieszczenie. Jak już mówiłam, było kremowe. Na suficie wisiała śliczna lampa. Koło mojego łżka stała sliczna drewniana komódka z nocną lampką. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!
Do mojego , można bypowiedzieć , "saloniku" , wszedł Michael.
-KOCHANIE !!! - krzyknął wbiegając. Podbiegł do mojego łóżka, kucnął i zaczął nawijać.
-Nic Ci nie jest ? Dobrze się czujesz ?
-Michael, spokojnie ... Już lepiej. Jutro mnie wypiszą ; )
-Pzepraszam ! - krzyknął i prztulił się do mnie.
-Co jest? Za co ? Pewnie jakiś dzieciak zabrał ojcu pistolet.
Do "saloniku" wszedł doktor.
-Panna Susie,tak ? Możemy już dzisiaj Cię wypisać ?
-Jasne .
-No to ja idę do gabinetu, apani niech się ubierze i przygotuje do wyjścia.
-Okey...
Miałam tylko pidżamę, zabrudzoną krwią. Dobra, i tak pojedziemy autem, czym ja się martwię ?
Weszłam do przebieralni i ubrałam zakrwawiony ciuch.
-Proszę, Susie - Michael dał mi swoją skórzaną kurtkę.
-O , dziękuję.
-Wszystko dla Ciebie.
Objął mnie. Biedny, ile się musiał nacierpieć !
Lekarz wszedł do "saloniku".
-Już. Do widzenia, niech panna na siebie uważa!
-No co pan nie powie - przewróciłam oczami. Ja nie jestem medium żeby wiedzieć, kiedy ktoś do mnie strzeli.
Gdy wyszliśmy ze szpitla, jak na zawołanie podjechała limuzyna.
Michael wziął mnie na ręce i do niej wsadził. Gdy wsiedlismy, wziął mnie na kolana i przytulił.
-Michael...mówiłeś o tym mojej mamie ?
-Nieee. Coś Ty. Jeszcze by nam zabroniła się spotykać, a tego bym nie przeżył!
-Ja też...
Przytulił mnie mocniej. Dojechaliśmy do domku. Nie mogłam uwierzyć, że to tak długo trwało ! Była już jakaś dziewiętnasta.
Michael wniósł mnie do domu pomimo moich stanowczych prostestów.
Zdjęłam jego skórzaną kurtkę i weszłam do łazienki.
-Michael ! - krzyknęłam zza drzwi - przyniesiesz mi pidżamę ? Ale nie tą zakrwawioną.
-Ma się rozumieć.
Na szczęście w łazience były duże ręczniki. Owinęłam się jednym z nich i czekałam na ubranie.
Wszedł do łazienki.
-Proszę, łaaał, ale Ci ładnie w mokrych wlosach i ręczniku - mrugnął do mnie.
-A dziękuję... - dałam mu całusa.
-No , wychodź, chcę się ubrać.
-Ah tak, przepraszam.
Wyszedł.Gdy już się ubrałam, umyłam zęby, uczesałam się i weszłam do sypialni. Michael tam stał i czekał na mnie.
-No kładź się.
-Okeey...
Weszłam do łóżka. Michael wyszedł i wrócił. Z tacą na której znajdował się talerz z naleśnikamiz syropem klonowym i szklanką soku pomarańczowego. Postawił ją na moich kolanach.
-Proszę - uśmiechnął się.
-O Michael, dziękuję!
Michael wszedł do łazienki a ja zaczęłam zajadać. W końcu nic dzisiaj nie jadłam. Gdy juz zjadłam akurat Michael wyszedł z łazienki. Już miałam wstać, by wyniesć brudne naczynia gdy nagle Michael podszedł i wziął tacę
-Ty masz odpoczywać, Słońce - dał mi całusa w policzek.
-Mam już dość odpoczywania - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Okeyy, jutro pójdziemy na narty. Zgadzasz się ?
-No jasne ! A teraz pójdę spać, żeby na juro mieć siły.
Położyłam się i zaczęłam zasypiać. Poczułam jak ktoś kładzie się na łóżku. Michael zaczął chyba bawić się moimi włosami. Były długie, do pasa, czarne i skręcone w loczki. Niektórzy nie lubili, gdy ktoś się bawił się ich włosami. Ale ja to lubiłam. Michael na koniec zaczął mnie głaskać po włosach i zaczął nucić jakąś kołysankę. Momentalnie usnęłam mówiąc przedtem :
-Kocham Cię, Michael.
-I love you more...
I usnęłam...

2 komentarze:

  1. 'I love U more..' też chciałabym usłyszeć te słowa z ust samego Michaela.. ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie ci idzie kochana ;* ;DD

    OdpowiedzUsuń