wtorek, 6 kwietnia 2010

Wyjazd.

Dedyk for MajkeLova :*** MJstillalive :** i Sancheza xD
Obudził mnie trzask zamykanych drzwi.
-O , hey Susie , wstałaś .
-Masz coś na kostkę ?
-Mam mam ... - podał mi worek z lodem i bandaż.
Zawiązałam bandaż wokół nogi i położyłam lód.
Usłyszałam dzwonek telefonu , to chyba Michaela.
-Michael , ktoś do Ciebie dzwoni .
Michael podbiegł do skórzanej kurtki i wyjął z niej telefon.
-Halo ?
- ......
-Nie, żartujesz sobie.
-......
-Ale ja nie chcę !
-......
-Ehh....No dobra....
-......
-Do widzenia...
Rozłączył się i popatrzył na mnie ze smutną miną.
-Co znowu, Michael ?
-Muszę dzisiaj stąd wyjechać...
-Czemu?
-Bo...No...Sprawy rodzinne.
-Aha...OKey. - Wstałam nie zważając na ból pulsujący od kostki.
-Nie, susie, leż...
-Nie. Spakujmy się, jutro wyjedziemy i z głowy. - mówiłam coraz to płaczliwym głosem.
-Susie..
Podszedł do mnie. Odsunęłam sie i wzięłam walizkę. Położyłam ją na łóżku i zaczęłam pakować ciuchy. To była dramatyczna chwila. Nawet ja sama to zauważyłam. W końcu nie wytrzymałam, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Pewnie sobie myślisz, że jestem dziwna, bo płaczę , dla Ciebie, z bezsensownego powodu. Ale to jest straszne. Spędziliśmy tu raptem 2, 3 dni. A teraz ma wyjechać załatwić sprawy rodzinne, potem nagrać płytę. Czyli dopiero za dwa lata się widzimy.
Michael był smutny. Podszedł do mnie, usiadł i pogłaskał po głowie.
-Nie martw się. Może uda mi się ją nagrać wcześniej.
-Uważaj bo uwierzę...
-Susie, mi też jest przykro. Ale obowiązki to obowiązki.
-Okey - wstałam. - Wstań, Michael.
Podeszłam do niego.
-Masz dzwonić do mnie codziennie. Nawet wieczorem.Okey ?
-No nie wiem czy dam radę...
-To co, Ty nagrywasz płytę cały dzień, aż do 24 w nocy ? !
-No nie...
-No widzisz. Jestem spakowana, a Ty ? Pakuj się. Będziemy mieli więcej czasu dla siebie u mnie w domu jak będziemy czekać na limuzynę.
-Okey ^^
Gdy już się spakowaliśmy, wyszliśmy na podwórko przed domkiem i czekaliśmy na limuzynę. Gdy się zjawiła, Michael, jak to on, musi być dżentelmenem, przynajmniej on tak mysli, wziął walizki i wrzucił do bagażnika. Gdy znajdowaliśmy się już w limuzynie, Michael przysunął się do mnie z zamiarem pocałowania mnie. Nie odmówiłam, skoro i tak ja teraz wysiądę, a on zostanie w limuzynie i odjedzie. Na dwa lata...Gdy wysiadłam dał mi jeszcze jednego całusa. Wzięłam walizkę, pomachałam do niego wolna ręką i weszłam do domu. Rzuciłam walizkę pod biurko, jak to miałam w zwyczaju, rzuciłam się na łóżko i tak leżałam. Spojrzałam na zegarek, o kurczę, 19:00. Kij z tym....I poszłam spać...

1 komentarz: